1. Amor


    Data: 06.01.2024, Kategorie: Zdrada Sex grupowy związek, Autor: Pannaminua

    ... tamci wybuchali gromkim śmiechem, a czasami wstawiając sarkastyczne docinki, które, o zgrozo, odbierali jako wyraz zainteresowania.
    
    – I to wszystko było tak porywające, że zajęło ci 8 godzin? Teraz rozumiem – majtki spadły ci same, z nudów...
    
    – Nie, poczekaj. Siedziałam tak z nimi – spięta i wkurwiona, jednak wraz z kolejnymi kieliszkami wina sytuacja zaczęła mi się wydawać coraz bardziej absurdalna, a przez to śmieszna. Wiesz jak to jest. Czasami, żeby jakoś przetrwać, dajesz się wciągnąć w konwencję...
    
    – Możesz też pod byle pretekstem podziękować, przeprosić, pożegnać się i wrócić do domu. To chyba bardziej normalne?
    
    – Masz rację. Przez pierwszą godzinę poważnie rozważałam taką decyzję, ale zanim nadarzył się „byle pretekst”, ku swojemu zdumieniu, rozluźniłam się i zaczęłam dobrze bawić. Fakt, że w zasadzie sama ze sobą. Nawet przez chwilę żałowałam, że cię nie ma, bo moglibyśmy razem ponabijać się z głupoty pseudokorporacyjnej pseudoelity. Z drugiej strony, gdybyś tam był...
    
    – Czyli mam żałować, że mnie tam nie było?... Halo!...
    
    – Co? Nnnie... nie wiem...
    
    – Zamyśliłaś się? Sterczą ci sutki.
    
    – Yyy... To z zimna. Proszę, kochanie, mogę się czymś okryć?
    
    – Słuchaj, jest tropikalne lato, duchota, prawie trzydzieści stopni ciepła, nie pierdol mi, że ci zimno! Mów dalej!
    
    – Ale to jest... jak jakaś wiwisekcja!
    
    – Tak – najprostsza droga do prawdy.
    
    – Hę... No dobrze. A więc, jak już wspomniałam, mój początkowo chujowy nastrój zmienił się w luźne ...
    ... rozbawienie. Zaczęłam konwersować o głupawych sprawach, żartować, pieprzyć klasyczne banały. W pewnym momencie rozmowa z początku niewinnie zdryfowała na ubiór i elegancję. Ponarzekaliśmy trochę na zglobalizowany szajs w sieciowych sklepach, niepozwalający na indywidualizm i oryginalność, a potem na biznesowy dress code powodujący, że wszyscy zaczynamy wyglądać jak biało czarne cyborgi. Ja wtedy wypaliłam, sama nie wiem dlaczego, że przynajmniej możemy swobodnie decydować o bieliźnie. Facetom od razu zapaliły się iskierki w oczach i zaczęli dopytywać czy chodzi mi o kolor, fason czy wkładanie bielizny w ogóle. Odpowiedziałam, że wszystko na raz, chcąc szybko zakończyć nieopatrznie podjęty temat, ale oni nie dawali za wygraną. Do tego włączyła się ona, szczebiocząc, że stringi są do dupy (nomen omen), że wygodnie jest tylko w figach i że jedwabnych zwiewnych szortów nie trzeba zdejmować do pukania oraz że latem najfajniej jest nie wkładać bielizny w ogóle, co jeszcze bardziej ułatwia pukanie. A potem, ni z tego ni z owego, patrząc mi prosto w oczy zapytała czy teraz mam bieliznę na sobie. Zaczęłam się czerwienić, lecz postanowiłam nie dać się zapędzić w kozi róg. Wytrzymałam jej wzrok i odparłam, zgodnie z prawdą, że tak, a jednocześnie zadałam pytanie kontrujące o garderobę skrywaną pod jej sukienką, rozszerzając zakres zainteresowania także na rodzaj i kolor. Nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko i zdjęła ręce ze stołu, a potem uniosła lekko biodra i wypięła je na chwilę, ...
«1234...9»