Pasierbica, czyli nic nie jest takie,…
Data: 28.01.2024,
Kategorie:
Incest
kazirodztwo,
wulgaryzmy,
Lesbijki
rodzina,
Autor: Agnessa Novvak
... czegokolwiek konkretnego. – Posadźcie Jagodę na krześle. I… dziękuję wam za jej przyprowadzenie. Dam jutro znać, co z nią, a teraz możecie już iść.
Może i nie był to z mojej strony szczyt kultury osobistej, tym bardziej, że nie wierzyłam w niewinność całego tego podejrzanego towarzystwa, o którego upodobaniach rozrywkowych wiedziałam aż za dużo, ale nie chciałam zatrzymywać ich dłużej, niż musiałam. Zamknęłam drzwi i wciąż powstrzymując atak paniki, wzbierającej we mnie już od chwili zerknięcia przez wizjer, wygrzebałam z szafki podręczną apteczkę.
Obejrzałam z bliska siedzącą nie do końca przytomnie na kuchennym hokerze ofiarę ataku wyjątkowo agresywnej płyty chodnikowej. Czy też czegokolwiek (lub kogokolwiek) innego, bo nadal nie udało mi się jasno określić sprawcy owego karygodnego incydentu. Chociaż z początku bardzo poważnie rozważałam odwiezienie Jagody na pogotowie, kilka zużytych gazików później okazało się, że mój strach miał co najwyżej wielkie oczy. Owszem, koszulkę mogłam oddać co najwyżej do galerii sztuki nowoczesnej, przy rozklejaniu włosów musiałam użyć nożyczek, a do tego sama zainteresowana, mimo że znacznie czystsza, wcale nie stała się pod wpływem moich starań bardziej trzeźwa. Ale poza tym jej oblicze okazało się znacznie mniej pokiereszowane, niż się z początku obawiałam. Skaleczenia nie dość, że ograniczyły się głównie do boku szczęki i szyi, pozostawiając samą facjatę praktycznie nietkniętą, to jeszcze nie były ani specjalnie rozległe, ani tym ...
... bardziej głębokie. Do tego stopnia, że aż zaczęłam zastanawiać się nad ilością krwi, ale wolałam nie dochodzić do zbyt daleko posuniętych wniosków, czy na pewno cała pochodziła od jednej osoby.
– Jagódko, kochanie? Jak się czujesz? – oczywiście nie była okazem zdrowia i dobrego samopoczucia, ale musiałam jakoś zacząć rozmowę. – Dasz radę sama się ogarnąć?
– Tak. Nie wiem. – wybełkotała, kiwając się bezwiednie.
– To wstajemy. No chodź, pójdziemy razem pod prysznic, umyję cię i położę do…
– Nie! – krzyknęła i bohatersko podniosła się z krzesła, najwyraźniej chcąc udowodnić, że absolutnie nic jej nie dolega. Co skończyło się spotkaniem trzeciego stopnia z podłogą cały metr dalej.
– O nie, nie ma tak dobrze! Czy ci się to podoba czy nie, ściągaj gacie! – wzięłam ją pod rękę i zaciągnęłam do łazienki. – I przestań się rzucać, co ja twoich cycków nie widziałam?
Po prawdzie, to nie widziałam od zaskakująco dawna. Ale zamiast się nad tym dłużej zastanawiać, rozebrałam Jagodę do gołej dupy i pomimo jej wciąż irytującego oporu, wsadziłam do kabiny prysznicowej. Wewnątrz której, stojąc ubrana w majtki, których mimo wszystko nie odważyłam się ściągnąć, dokładnie wyszorowałam ją gąbką. Całą. No, może prawie całą, bo we wszystkich co intymniejszych rejonach uparcie odwracałam aż nadto ciekawski wzrok. Na koniec wytarłam posiniaczone ciało, jakimś cudem wcisnęłam w świeżą piżamę, dla pewności jeszcze raz opatrzyłam rany wojenne, dałam do wypicia końską dawkę antykaca i ...