-
Portret
Data: 11.02.2024, Kategorie: klerycy, malarstwo, Pierwszy raz Autor: sajmon
... spoconą twarz i dekolt, i usiadła na stojącym obok rowerku. – Nie jestem jeszcze księdzem. – odparłem, uśmiechając się, mile połechtany komplementem – Ale nawet kiedy zostanę, nie oznacza to od razu, że mam porzucić sport. Staram się żyć według zasady: w zdrowym ciele zdrowy duch. – Brawo! – zaśmiała się, rozbawiona moim poważnym tonem – Też staram się praktykować tę zasadę. To pomieszczenie jest moją świątynią, a trening to moja religia. – Miłosz też wyciska? – spytałem żartobliwie, bo nie widziałem go nigdy w siłowni. – Mój syn zawsze był oporny na aktywność fizyczną. Zawsze był taki… delikatny. Chociaż ostatnio zaczął mi powoli ulegać. - spojrzała na mnie z odcieniem triumfu – Mam nadzieję, że się jeszcze zmieni. *** Po wieczornej mszy znów zagadał do mnie ksiądz proboszcz. – Chciałbyś zobaczyć ikony, które Miłosz namalował do starej cerkwi? – Innym razem. – spieszyłem się na malarską sesję. – Miłek był wspaniałym młodym człowiekiem. To było prawdziwe powołanie! – kontynuował – Wiem, bo byłem przecież jego nauczycielem i spowiednikiem. To był święty chłopak. Ale oprócz powołania, była też chęć ucieczki. Ucieczki przed rodziną, bogactwem i przede wszystkim przed zaborczą matką. On jest jej jedynakiem i ona mu nie odpuści! Ojciec się zgodził, żeby został księdzem. Zresztą Szczepan ma syna z pierwszego małżeństwa, który odziedziczy po nim firmę. Elżbieta jednak się załamała. Ona chciała z niego zrobić wielkiego artystę. Przeżyła jakoś ten pierwszy ...
... rok seminarium i zaczęła działać. Miłosz zgodził się pójść do Akademii studiować malarstwo, a ona powolutku zaczęła go urabiać. Teraz się zmienił. Widzę to. Nie wiem, jakich diabelski sztuczek użyła, ale on jest tu teraz co tydzień i maluje wspaniale, ale nie jest to już sztuka miła Panu Bogu. Widziałeś jej portret w hallu? Zatrzymał się i spojrzał na mnie bystrym wzrokiem – Miłosz nie zostanie księdzem! – rzekł surowo – Zapamiętasz moje słowa. Wieczór znów spędziłem w pracowni Miłka. Kiedy rozbierałem się za parawanem, moją uwagę przykuła oparta o ścianę sterta szkiców. Ponieważ Miłosz zajęty był przygotowywaniem farb, pozwoliłem sobie ukradkiem rzucić na nie okiem. Ryciny i małe płótna przedstawiały szczątkowe kobiece akty. Bez twarzy, albo całkiem bez głowy, nagie kobiece ciała wyginały się w różnych pozach, prezentując raz piersi, a raz pośladki. Inne szkice stanowiły jakby studium jednej piersi, albo samych nóg, czy nawet stóp. W podnieceniu zacząłem sobie wyobrażać, czy wszystkie te świństwa malował ze zdjęć, czy z wyobraźni. Czy może ktoś mu pozował, a jeśli tak, to kto? – Myślisz, że naprawdę mamy powołanie? – spytałem, gdy rozpoczęliśmy sesję. Obaj uczyliśmy się na księży i coraz bardziej nurtowało mnie, że to co robiliśmy, nie powinno mieć miejsca. Nawet w imię czystej sztuki. Miłek spojrzał na mnie tylko zdziwiony i nic nie odpowiedział. Ja zaś nie mogłem przestać myśleć o tym, co zobaczyłem na tych ukrytych obrazkach i kiedy zauważyłem u niego ...