Portret
Data: 11.02.2024,
Kategorie:
klerycy,
malarstwo,
Pierwszy raz
Autor: sajmon
... objawy zmęczenia, wypaliłem w końcu.
– Nie wiedziałem, że malujesz również kobiece akty.
Miłosz spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Na jego twarzy, która zrobiła się czerwona, wykwitł strach, jakbym odkrył jakiś grzeszny sekret.
– Kiedy się rozbierałem, zauważyłem je w kącie. – wyjaśniłem, bo i sam poczułem zakłopotanie.
– To szkice. – odpowiedział, patrząc we wskazany kąt, jakby z ulgą w głosie – Ćwiczenia akademickie.
– Nie pornografia? – ukąsiłem, sam nie wiedząc dlaczego.
– To piękno ludzkiego ciała, a nie pornografia. Twój akt też uważasz za pornografię? – ripostował.
– W takiej formie... – odparłem, odsłaniając manifestujące podniecenie podbrzusze – To tak!
W tejże chwili skrzypnęły drzwi i do pracowni, jak gdyby nigdy nic weszła pani Elżbieta. Zakrywając dłońmi swą nagość, niczym Adam przed Panem Bogiem skryłem się za kolumną i zacząłem nerwowo ubierać spodnie.
– Przepraszam. Przeszkadzam... – użyła tych samych słów, które rano padły w siłowni, z uśmiechem na ustach śledząc moje paniczne ruchy.
– Właśnie skończyliśmy, mamo. – odpowiedział jej spokojnie Miłosz.
Pozbierał przybory malarskie i ruszył z nimi, odłożyć je na miejsce. W tym samym czasie pani Jodłowska podeszła do sztalugi i zaczęła przyglądać się z uznaniem efektom pracy swego syna.
– Miłosz zna się na rzeczy. – zagaiła – Masz piękne ciało!
– Dziękuję. – bąknąłem pod nosem, zawstydzony wciągając podkoszulek.
Miłek przybył mi z odsieczą i zakrył płachtą swój ...
... obraz.
– Idziesz? – rzuciła krótko do syna i ruszyła w stronę drzwi.
Nie tych jednak przez które wchodziło się do pracowni. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze jedne drzwi, które, mimo że kryły się w cieniu regałów z rekwizytami, zdążyłem już wcześniej zauważyć. Pani Elżbieta ubrana była jak do snu, z gołymi pod krótkim szlafrokiem nogami. Dopiero wtedy skojarzyłem, że miała na sobie ten sam zielony, zmysłowy negliż, w którym została namalowana na portrecie w hallu. Podeszła do drzwi i otworzyła je w chwili, gdy żegnałem się z Miłkiem. W świetle zapalonej lampy zdążyłem jeszcze dostrzec, znajdujące się we wnętrzu wielkie, rozścielone łóżko. Czy to był pokój Miłosza? Czy może sypialnia jego matki?
Dziwne wyobrażenia przeleciały mi przez myśl, aż zakręciło mi się w głowie. Przypomniałem sobie słowa proboszcza o diabelskich sztuczkach, którymi rzekomo miała posługiwać się pani Jodłowska, żeby zmienić Miłosza. Wszystko to stawało się coraz bardziej zagadkowe i coraz ciekawsze. Musiałem to wszystko wyjaśnić, bo czułem, że w innym razie nie zaznam spokoju.
***
Nie spałem pół nocy. Wstałem zaś ogarnięty jedną myślą. Musiałem za wszelką cenę sprawdzić, co znajduje się w pokoju obok pracowni Miłosza. Wiedziałem, że nie mogę tak po prostu tam wejść, a jednak nogi same mnie tam poniosły. Rozświetlone porannym słońcem korytarze, ciche i puste, wydawały się być pogrążone jeszcze we śnie. Wyglądały też całkiem inaczej niż w wieczornym półmroku i nagle doznałem amnezji. Które drzwi ...