Portret
Data: 11.02.2024,
Kategorie:
klerycy,
malarstwo,
Pierwszy raz
Autor: sajmon
... prowadziły do jego pracowni? Wszystkie wyglądały tak samo. Zatrzymałem się, żeby ostudzić nieco podniecenie. Stałem przed drzwiami, które jak mi się zdawało, zapamiętałem, ale dla pewności postanowiłem jednak cicho zapukać.
– Proszę. – odpowiedział kobiecy głos.
Zamarłem. To niewątpliwie był głos pani Elżbiety. Tylko co ona robiła o tej porze w pracowni? Czułem, jak bije mi serce, ale skoro zapukałem, głupio byłoby uciec. Nacisnąłem więc klamkę i otworzyłem drzwi. Pomyliłem się. To nie była pracownia. Przy okrągłym stoliku, na którym stała filiżanka, siedziała pani Jodłowska i z okularami na nosie czytała książkę.
– Przepraszam. – zająknąłem się – Myślałem… że to pokój Miłosza.
Ale nie był to też jego pokój. Nieposłane jeszcze łoże i toaletka z wielkim owalnym lustrem wskazywały na kobiecą sypialnię. W powietrzu zaś wypełnionym wonią świeżo zaparzonej kawy wyczuwało się zapachy damskich perfum, kremów i rozgrzanej snem pościeli.
– Nic się nie stało. – odparła – Napijesz się może kawy?
Nie czekając na odpowiedź, wstała i podeszła do starej, biedermeierowskiej szafki, na której lśnił niklem ekspres. Ubrana była tak samo jak widziałem ją zeszłego wieczora w pracowni Miłka. W zielony szlafrok z portretu. Był do tego stopnia krótki, że kiedy schyliła się po filiżankę, ponad zgrabnymi i nagimi nogami odsłoniły się łuki jej pośladków. Pod spodem była zupełnie goła!
Wziąłem filiżankę i podszedłem do stolika. Dopiero wtedy mój wzrok padł na ścianę z obrazami. ...
... Wisiało ich tam, naprzeciwko łóżka, chyba z dziesięć. Same akty. Choć nie tak realistyczne jak malarstwo Miłosza. Bardziej awangardowe. Jedne jakby w typie Picassa, inne Muncha, a jeszcze inne wzorowane na Witkacym. Kobiece ciała w bardzo erotycznych pozach, namalowane były tak, że twarze były albo przesłonięte włosami, albo tak impresjonistyczne, że trudno było je zidentyfikować. Byłem jednak pewny, że były to wszystko portrety pani Elżbiety Jodłowskiej. Przemknęło mi przez myśl, że to obrazy Miłosza. Ale to nie był jego styl. Podpisy na płótnach też się różniły.
– Czyżby zgorszyło cię takie malarstwo? – spytała nagle z prowokacyjnym uśmiechem.
– Nie takie rzeczy można dziś zobaczyć na każdym niemal kroku. – ripostowałem
– To prawda. Dlatego zawsze mnie zastanawiało, jak wy sobie z tym radzicie.
– Z czym? – spytałem głupio, czując, że brniemy w niekomfortowe tematy.
– Z waszą seksualnością. – sprecyzowała.
Siedziała naprzeciwko mnie, z nogą założoną na nogę, tak że w rozcięciu jej szlafroka świeciło golizną jej kolano i umięśnione udo.
– Jedni radzą sobie lepiej, a inni gorzej. – odparłem, starając się zachować zimną krew
– A ty jak sobie z tym radzisz? – spytała, patrząc mi prosto w oczy, jakby sprawdzała, czy właściwie reaguję na jej wdzięki.
Kawa była zbyt mocna i czułem, jak podnosi mi się ciśnienie.
– Nie mam z tym problemów. – odparłem, wytrzymując jej spojrzenie. W gruncie rzeczy nie skłamałem. Prawie...
– To dobrze. – skwitowała cierpko ...