Portret
Data: 11.02.2024,
Kategorie:
klerycy,
malarstwo,
Pierwszy raz
Autor: sajmon
... samym tonie.
– Duchy rozpusty. – sprecyzował.
Zarechotałem, ale jego twarz zrobiła się śmiertelnie poważna.
– Mam oczy i dużo widziałem. Kiedy tylko pan Szczepan wyjeżdżał, zaraz tu u niej pojawiali się różni artyści. Malarze. Pani Elżbieta kreowała się na wielkiego mecenasa sztuki, opiekunkę artystów. Zabierała ich w góry na plenery malarskie. Ale moja gosposia, co pasła po górach krowy, doniosła mi kiedyś co to za plenery. Na własne oczy widziała, jak się na golasa w zbożu obściskiwała z tymi artystami.
– Plotki ksiądz proboszcz powtarza. – fuknąłem, zdegustowany jego prymitywnym, wiejskim oszczerstwem.
Przed oczami stanęły mi jednak obrazy wiszące w sypialni pani Jodłowskiej. Skoro nie były to dzieła Miłka, to ksiądz proboszcz mógł mówić prawdę. Wszystko to łączyło się niewątpliwie w jakąś całość.
– Skończyło się, bo zajęła się karierą syna. – wyjaśnił – Uciekaj stamtąd! – klepnął mnie w ramię na do widzenia – Póki nie jest za późno.
Nie mogłem jednak uciec, dopóki zagadka nie była rozwiązana. Obiecałem swojemu sumieniu, że jeszcze tylko sprawdzę, co kryje się za drzwiami w pracowni Miłosza i nazajutrz wracam do miasta.
Dlatego prosto z kościoła udałem się tam, gdzie miałem pójść. Nacisnąłem klamkę, skrzypnęła i wszedłem do pustej i skąpanej w półmroku pracowni. Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do kolejnych, które równie ostrożnie uchyliłem. W pomieszczeniu obok znajdowały się tylko dwie rzeczy. Ustawione na dwóch sztalugach wielkie płótno, ...
... przykryte jedwabną draperią i drewniane, staromodne łoże, zarzucone stosem poduszek. Podszedłem do sztalug, zdarłem z nich kotarę i z wypiekami na twarzy spojrzałem na gotowe już praktycznie dzieło Miłosza.
Nagie, zmysłowo prężące się na łóżku ciało jego matki, było niemal naturalnych rozmiarów. Z jedną ręką włożoną pod głowę, a drugą ni to dla przyzwoitości zakrywającą łono, zdawała się przeżywać rozkosz. Rozchylone na boki piersi, z dużymi, nabrzmiałymi brodawkami tworzyły centralny punkt kompozycji. Miłosz obwódki brodawek o średnicy niemal jak średnica szklanki, naszkicował wyraźnym karminem, ich okrąg wypełnił już jaśniejszym różem, sam zaś skutek został namalowany głęboką purpurą, którego erekcja podkreślona została jeszcze ciemnofioletowym cieniem. Wszystkie te detale tworzyły tak perfekcyjną całość, że chciało się ją aż dotknąć.
,,Wszystko jasne!" – pomyślałem – A więc to takich szatańskich sztuczek użyła pani Jodłowska, żeby Miłosz zaniechał zakonu i zajął się sztuką. Usidliła go za pomocą kobiecego erotyzmu jej nagiego ciała, podsuwanego synowi pod nos, jako zakazany, kazirodczy owoc. To dlatego odrzucając miejskie życie, co tydzień wracał tu posłusznie na kolanach jak pies.
***
Nagle zamarłem z przerażenia. W drzwiach, przez które tu dopiero co wszedłem, stała pani Elżbieta i z rozbawioną miną patrzyła na zawstydzającą mnie wypukłość mojej sutanny. Wyglądała, jakby wróciła z jakiegoś biznesowego spotkania. Miała na sobie małą, czarną spódnicę, białą ...