1. Ponad prawem


    Data: 16.02.2024, Kategorie: homo, domowa dyscyplina, bdsm policja, spank, Autor: Xenka

    ... aniołka. Na pewno dobrze byście się dogadali. A co najważniejsze, to nie żaden ciemny Portorykańczyk czy jakiś inny, tylko nasz, normalny, biały!
    
    – Mamo! Jak możesz! – uniósł się Vince, choć zdarzało mu się to niezwykle rzadko. – Daj już temu spokój raz na zawsze, bo mówisz paskudne rzeczy.
    
    Zrugana pani Walker ciężko i ostentacyjnie wypuściła z płuc powietrze.
    
    – No tak, tak. Dam spokój. Pewnie, że dam spokój. Przecież tak już będzie zawsze. Przez tyle lat opiekujesz się dzieckiem, dbasz o nie, uczysz je, co jest dobre, a ono i tak… Ale nieważne, bo znów będziesz na mnie krzyczał, jakbym mówiła coś niewłaściwego. Ja cię tylko proszę, Vini, przemyśl to sobie wszystko. To naprawdę przeuroczy chłopak.
    
    – Mamo, przepraszam cię, ale kończę. Ktoś do mnie pisze. To coś pilnego. Zadzwonię, jak tylko będę mógł. Kocham cię.
    
    Wypowiedziawszy z oporem ostatnie słowa, zakończył połączenie i z wysiłkiem odłożył telefon na szafkę, jakby ten nagle ważył tonę.
    
    W kącikach oczu zebrały mu się łzy, ale w salonie było teraz zbyt ciemno, żeby Matt mógł to dostrzec.
    
    – Vin? – mężczyzna odezwał się niepewnie, nie ruszając z miejsca. W końcu nie dostał zgody na to, by mógł to zrobić. Wolał nie ryzykować podwójnego denerwowanie swojego partnera, który i tak wyglądał, jak u kresu swoich sił.
    
    Nie musiał pytać o to, z kim lub o czym rozmawiał. Nawet bez wypowiedzenia jakichkolwiek słów wiedział, że to matka jego chłopaka. Chociażby po nagłym spadku nastroju mężczyzny, który ...
    ... zazwyczaj następował po zakończeniu rozmowy z nią lub podczas niej.
    
    – Przepraszam cię – Vince odpowiedział mu wciąż jeszcze nieobecnym głosem. – Wiesz, jaka ona jest. Czasami ciężko jej przerwać.
    
    Ukradkiem otarł łzę.
    
    Nie miał sił i możliwości Matta, ale on też by za niego i dla niego zabił. Tym bardziej więc nie miał zamiaru pozwalać komukolwiek, nawet własnej matce, na obrażanie go. Nie był tylko pewien, czy jest gotów zapłacić za to kompletnym zerwaniem z nią stosunków.
    
    Usiadł na sofie obok Matta, starając się na powrót skupić myśli na tym, o czym przed chwilą rozmawiali.
    
    Nie było to proste. Przez chwilę wpatrywał się na ich cienie rysujące się na podłodze. Ich sprawcą było mocne światło latarni, która sytuowała się na wprost okna salonu.
    
    Cień Vince’a był węższy, delikatnie falował pod wpływem migotliwego blasku starej żarówki. Cień należący do Matteo, szerszy, tworzył z tym drugim coś na kształt nieregularnej, dziwacznej figury. Dopiero gdy mężczyźni zbliżyli się do siebie, ich cienie zlały się w jedną, harmonijną całość.
    
    – Chcę, żebyś przy mnie stał się jak najdoskonalszą wersją siebie, Matt – zaczął w końcu Vince. Mówił niemal szeptem. – A ta, która grozi i szarpie przestraszone dzieci jest bardzo daleka od ideału, którym możesz się stać. To były tylko dzieci, Matt. Nie mieli broni, nie stanowili zagrożenia. Złamali prawo, to prawda, ale czy zrobili coś aż tak karygodnego, żeby traktować ich w taki sposób…?
    
    – Teraz gdy mi o tym mówisz… Wiem, że nie, ale ...
«12...131415...25»