Ponad prawem
Data: 16.02.2024,
Kategorie:
homo,
domowa dyscyplina,
bdsm
policja,
spank,
Autor: Xenka
... kilka ulic dalej, który może chciałby wymordować siekierą mijane osoby.
Mężczyzna zaśmiał się w głos, sięgając po butelkę wina, i zgodnie z życzeniem swojego partnera, nalał ponad połowę czerwonego płynu do zdobnego kieliszka.
– Jednak zaraz potem przypominam sobie, że to nie film ani serial na Netflix, gdzie policja faktycznie działa dla świata i jest wielbiona przez okolicznych mieszkańców. Dostająca ordery za odwagę i poświęcenie życia, a nie jest traktowana jak psy i nawet tak określana – uśmiechnął się kwaśno. – Takie są niestety realia, a ja wcale nie jestem tym, który uważa się za okaz przeciwieństwa tych przekonań, który mógłby zmienić opinię publiczną na temat policji na lepsze – przyznał szczerze, i sobie napełniając kieliszek do pełna, niemal po brzegi.
– Ja akurat bardzo się cieszę, że nie musisz poświęcać życia – wyznał Vince.
Aż nim wstrząsnęło na samą myśl. To był jeden z jego koszmarów, który śnił mu się zdecydowanie zbyt często. Matt leżący w kałuży krwi, z żebrami pogruchotanymi kulą ze strzelby, ze szklącymi się oczami, martwo wpatrzonymi w niebo.
Mężczyzna sięgnął po kieliszek i wziął duży łyk cierpkiego napoju. Musiał odpędzić od siebie te wizje. A tym bardziej nie mógł pozwolić ukochanemu na popadnięcie w ten jego ponury nastrój, w którym dochodził do wniosku, że jego praca nie ma sensu, nikt nie okazuje jego profesji należytego szacunku, a pracujący z nim ludzie to banda idiotów.
Na szczęście zgrabną zmianę tematu miał już opracowaną ...
... do perfekcji, dlatego reszta kolacji minęła w więcej niż sympatycznej, bo w wesołej atmosferze.
Na talerzu Vince’a nie znajdowała się nawet połowa porcji, którą przyszykował dla siebie Matt. Pomimo tego obaj kończyli jeść mniej więcej w tym samym momencie. Vince – z ciepłym uśmiechem błąkającym się na ustach – przypatrywał się, jak jego duży mężczyzna pochłania dużą porcję jedzenia.
Kończyli już, kiedy intymną ciszę wieczoru przerwał dźwięk telefonu stacjonarnego. Ten relikt przeszłości wisiał na ścianie, nad koszem na śmieci, usytuowany dokładnie naprzeciw zlewu. Najwidoczniej poprzedniemu właścicielowi mieszkania aparat był niezbędny w takim miejscu.
– Ja odbiorę – Vince wstał z krzesła. – Nie przerywaj sobie jedzenia. To pewnie i tak ktoś do mnie.
Zanim ruszył w stronę domagającego się uwagi hałaśliwego urządzenia, przechylił się nad stołem i skradł ukochanemu krótkiego buziaka.
– Nie zdziwię się, jeśli to twoja mama. Uwielbia nam przerywać nawet te najprzyjemniejsze chwile – uśmiechnął się mężczyzna, teatralnie wkładając do ust ukrojony kawałek pieczeni. – Zastanawia mnie, jak ona to robi. Choć z jej mocami nie zdziwiłbym się, gdyby specjalnie mroczne siły podpowiadały jej kiedy ma zadzwonić. – zawołał ze śmiechem za ukochanym, i przerwał dopiero gdy głośny dźwięk się zakończył, a zastąpił go melodyjny głos Vincenta.
Szczerze mówiąc, mimo, że to zazwyczaj właśnie Vin wspominał, że marnuje się jako pracownik komisariatu w tak małym miasteczku, on mógł rzec ...