197siedem (5)
Data: 18.02.2024,
Kategorie:
Lesbijki
Pierwszy raz
Autor: monikajastrzebska
... swoim charakterystycznym basem: „Niech dzieci idą do siebie i zajmą się swoimi sprawami.”. „Dzieci – miałyśmy po siedemnaście lat, ale niech mu tam będzie, byle by się tylko zgodził” – pomyślałam. Siedziałyśmy w tym malutkim pokoiku jak na szpilkach. Od czasu do czasu dochodziły nas jakieś odgłosy z dużego pokoju, ale ponieważ drzwi były zamknięte, trudno było wyłapać szczegóły. Ale im dłużej to trwało, tym częściej słyszałyśmy wybuchy śmiechu i porykiwania pana Walerego. Zrobiło się już naprawdę późno, bo pamiętam, że za oknem było zupełnie ciemno. Kiedy wreszcie drzwi się otworzyły, weszła mama Nusi i powiedziała: „Dziewczynki, pożegnajcie się, Jola już idzie do domu.”
– Nikt nic nie mówił. Tato tylko uścisnął dłoń ojcu Nusi, pocałował w rękę panią Walentynę i wyszliśmy. Mój kochany tatko wiedział, na co czekam, dlatego nie bawił się w żadne ceregiele i jak tylko zeszliśmy na półpiętro, w tej kompletnej ciemnicy powiedział: „No to będziesz miała, to o czym marzysz”. Rzuciłam mu się na szyję. A on na to: „Ej córcia, ostrożnie, bo zlecimy ze schodów i z wyjazdu będą nici.”
– Następny tydzień to był ostatni tydzień szkoły. W sobotę, dokładnie siedem dni po wizycie w domu Nusi, odebrałyśmy nasze świadectwa i razem poszłyśmy, ale nie jak zwykle w stronę jej domu, a w stronę ulicy Słowackiego. Bo ku mojemu zaskoczeniu i ogromnej radości Nusia miała tego dnia po raz pierwszy zostać u nas na noc. Gadałyśmy przez całą drogę jak najęte. Byłyśmy szczęśliwe.
– Tej nocy ...
... spałyśmy obie na moim łóżku. Ja całe życie od najmłodszych lat miałam duże podwójne łóżko, a potem podwójną rozkładaną wersalkę. Nie ze względu na kogoś, ale po prostu zawsze lubiłam się wygodnie wylegiwać, a że w pokoju było dosyć miejsca na taki większy mebel, więc rodzice nie robili z tym problemów. My oczywiście tamtej nocy wykorzystałyśmy to wyrko do naszych własnych celów, ale była to nasza słodka tajemnica.
– Wieczorem powiedziałam Nusi coś, co wcześniej z pełną świadomością przemilczałam w obawie, że może to dotrzeć do jej ojca, a w rezultacie zniweczyć nasze wakacyjne plany. Otóż my z rodzicami jeździliśmy od lat na wakacje do tej samej miejscowości, dokładnie w to samo miejsce. I chodziliśmy na tę samą plażę. I na tej plaży opalaliśmy się i kąpaliśmy na golasa. To było taki ustronny zakątek, który już od dawnych czasów był plażą dla nudystów. No oczywiście nie tylko my tam bywaliśmy, wielu przyjezdnych wybierało ten właśnie skrawek wybrzeża. Ponoć już przed wojną było to bardzo popularne i uczęszczane miejsce. Ja od małego urzędowałam na plaży na golasa i nigdy się tego nie wstydziłam. Wręcz dziwiło mnie, że ludzie wybierają jakieś bezsensowne, zatłoczone plaże i kitłaszą się tam w strojach, kiedy tutaj jest taka wolność i przestrzeń. Zawsze czułam się tam świetnie. Nigdy nie było zbyt tłoczno, nikt na nikogo nie zwracał uwagi. Miejscowi nie zaglądali tam w ogóle. Jakby szanowali odrębność „tych ze stolicy”, jak to się tam mówiło o wszystkich przyjezdnych, niezależnie ...