1. Blanka, cz. 6.


    Data: 24.02.2024, Kategorie: Brutalny sex Autor: Tomnick

    Część 6.
    
    Wracałam ostatnim niedzielnym ekspresem. Byłam zadowolona! I to jak!! Zarobiłam więcej niż uzgodniliśmy. Był ze mnie zadowolony, więc w przypływie radości jeszcze zaoferował mi ‘premię’ na dworcu. Wolałabym pieniądze, ale niech tam... „Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby”, jak mówi stare porzekadło. Może cieszył się dlatego, że wyjeżdżałam? W każdym razie pamiętałam o szpileczkach i długu za spódniczkę. Było sporo czasu do odjazdu, więc w sklepach na dworcu bez pośpiechu zrobiliśmy zakupy.
    
    Kupiłam żele pod prysznic, pasty do zębów, masę słodyczy i ładny, ale tani T-Shirt. To znaczy, ja wkładałam do koszyka, a on zapłacił i pomógł zapakować. Druga gwiazdka w roku! Hm, to jednak nie był taki zły pomysł. Przecież czekolady z orzechami przydawały się przy załatwianiu różnych spraw w kraju, a kupić takie było coraz trudniej. Jeszcze kupił mi wędlinę, ser i pieczywo, bo gdzie zrobiłabym zakupy w niedzielę wieczorem? Pierwszy raz widziałam tak zgrabnie pocięty razowy chleb z ziarnami i zapakowany w ładną folię. W życiu nie targałam takiej ciężkiej torby! Ani wcześniej, ani później! No, może później targałam cięższe, ale to z ciuchami i płytami na handel, a to się nie liczy. Nie potrafiłam oprzeć się zakupom!
    
    Trochę przekroczyłam ‘premię’, ale dostał buziaka za hojność. Zresztą, chciałam zwrócić mu pieniądze, ale z uśmiechem odmówił. Miałam wrażenie, że cieszył się z naszego pożegnania i te trzydzieści kilka marek więcej w tej sytuacji nie stanowiło ...
    ... dla niego problemu. A może był mną zauroczony? Wtedy chciałam w to wierzyć.
    
    W oczekiwaniu na pociąg w jednym z dworcowych barów usiedliśmy na kawę i kanapkę. Byłam zaskoczona ich wyglądem. To znaczy i barów, i kanapek. Ale najbardziej zaskoczyła mnie czystość na dworcu. Ruch tutaj znacznie większy niż na polskich dworcach, a jednak było czysto. A wybór kanapek i dań na ciepło w dworcowych barach! Od razu miałam ochotę kilku spróbować, chociaż nie byłam aż tak głodna. Sprzedawczynie też takie dyspozycyjne, cierpliwe i życzliwe. Na podróż kupił mi dwa kawałki pizzy w jednym ze stoisk dworcowych i zimną colę. Wszystko dość szybko zjadłam w przedziale, bo wspaniale pachniało.
    
    W akademiku z koleżanką od razu zweryfikowałyśmy smak chleba razowego z ziarnami. Pycha! Taki razowy mogłabym jadać codziennie! A oni mają około ośmiuset rodzajów chleba...
    
    Rozsądnie uznałam, że po powrocie nie będę opowiadać o moich wrażeniach ze sklepów, bo i tak mało kto mi uwierzy. Albo usłyszy ktoś, komu nie spodobają się moje zachwyty nad dostatnim życiem na Zachodzie. Zacznie się dopytywanie, po co pojechałam? Skąd miałam pieniądze na tyle rzeczy? Milczenie i ostrożność w wypowiadaniu opinii uznałam za obowiązkowe oraz gwarantujące, bez przeszkód, kolejne wyjazdy.
    
    *
    
    Na peronie berlińskiego dworca czekaliśmy na pociąg. Spojrzałam na mojego klienta:
    
    – Stephan, nie będę ciebie zatrzymywać. Możesz już iść. Poradzę sobie z bagażem.
    
    – Na pewno? Nie żartujesz? – upewnił się.
    
    – Na ...
«1234...8»