-
Nosić swoją skórę cz. IV
Data: 02.03.2024, Kategorie: Pierwszy raz Blondynki, Autor: valkan
... pogrzebie. Nawet Monika i Mariusz próbowali nawiązać ze mną kontakt. Bez skutku. Odrętwienie. Żyłem w tym stanie. To jest po prostu zamknięcie się w twardej skorupie, strach przed tym co moglibyśmy czuć wychodząc na powierzchnię. Odrętwienie sprawia, że stoimy w miejscu, a nasze serce jest oszalałe z bólu. Jednak dwa miesiące później znowu wszystko miało zacząć się zmieniać. Kiedy leżałem na kanapie popijając piwo prosto z butelki, usłyszałem dzwonek drzwi wejściowych. Oderwałem oczy od telewizora wyrywając się z myśli. Nawet nie wiedziałem co oglądam. Spojrzałem na butelkę, którą trzymałem w dłoni i odłożyłem ją na stolik. Nie, nie zacząłem pić nałogowo. Kontrolowałem to, ustalając sobie limit dwóch piw dziennie. Stoczenie się w nałóg w tym momencie tylko by mnie dobiło. Do tej pory nikogo nie wpuszczałem do domu, ale nie wiedząc czemu, teraz postanowiłem zrobić wyjątek. Wstałem, poszedłem do korytarza i bez patrzenia w wizjer otworzyłem drzwi. Widok osoby stojącej przed progiem nawet mnie nie zdziwił. Była to Iza. Mimo całej tej żałoby i stanu w jakim żyłem, nie potrafiłem nie zauważyć jej piękna. Chore serce przestaje bić miarowo, kiedy traci swoją część. Jednak ratunkiem dla niego może być ktoś inny, kto skradnie to serce i pokocha na nowo. Na początku, przez parę sekund tylko się na siebie patrzeliśmy. Iza niepewnie się uśmiechnęła, ale moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. W końcu zapytała: - Mogę wejść? Nie odpowiedziałem, tylko ...
... szerzej otworzyłem drzwi zapraszając ją do środka. Na zewnątrz było ciepło, więc była lekko ubrana. Obcisłe czarne spodnie i dopasowana bluzka, która podkreślała jej walory. Zawsze wiedziała jak zadbać o swój wygląd. Nigdy nie potrafiłem ominąć jej wzrokiem. Nie udało mi się to już przy pierwszym spotkaniu, na słynnym przyjęciu zaręczynowym. Boże, kiedy to było. Wydawałoby się, że w zupełnie innym życiu. Już wtedy jej uroda mnie urzekła, a po kolejnym dniu i podróży samochodem przez pół kraju, wpadłem po uszy. Przecież obydwoje tego nie chcieliśmy. Mieliśmy – każde na swój sposób – ułożone życie. Iza była zaręczona, a ja byłem z Moniką. Po tamtej nocy zrozumiałem, że kocham tę kobietę, która stoi teraz w moim przedpokoju. Jednak wtedy słusznie uznałem, że prawdziwa miłość oznacza, że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz. - Możemy porozmawiać? – Zapytała Iza. - Jasne, chodź do salonu. Weszliśmy dalej. Bałagan w całym domu od razu rzucał się w oczy. - Przepraszam za ten nieład, to tylko z wierzchu tak wygląda. Iza nic nie odpowiedziała tylko pokiwała głową rozglądając się po pomieszczeniu. Była taka piękna. - Widzę, że wciąż dbasz o formę – powiedziała spoglądając na puste butelki po piwie. - No, staram się jak mogę – odpowiedziałem nie patrząc na nią. Lekko się zaśmiała siadając na kanapę. Westchnęła i powiedziała: - Łukasz, porozmawiajmy. - Dobrze, o czym ...