Nosić swoją skórę cz. IV
Data: 02.03.2024,
Kategorie:
Pierwszy raz
Blondynki,
Autor: valkan
... chcesz rozmawiać?
Zmierzyła mnie wzrokiem z dołu, do góry.
- O nas.
W końcu na nią spojrzałem, serce zaczęło mi szybciej bić. Wciąż ją kochałem, chyba nawet bardziej niż kiedykolwiek. Ale drzemiący w mojej duszy mrok, wszystko mi przesłaniał. Nie pozwoliłby na to, bym wpuścił kogoś do swojego życia.
- Wiem o co ci chodzi – wreszcie odpowiedziałem – ale w tym problem, że mnie już nie ma.
Iza chciała coś powiedzieć, ale uciszyłem ją podnosząc rękę.
- Moje życie skończyło się dwa miesiące temu.
Jej grdyka uniosła się i opadła, gdy przełknęła ślinę. Wiatr z otwartego okna nagle rozwiał jej włosy. Wydawało mi się, że dostrzegłem jej lekkie kręcenie głową.
- Iza, jesteś najwspanialszą kobietą jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem. Jednak wiem, że to we mnie zostanie. Nie odejdzie, choćbym to zakopał, to i tak wydostanie się spod ziemi. Mógłbym to wrzucić do morza, a to i tak wypłynie i wróci do mnie.
- Wcale tak nie musi być. Ty po prostu potrzebujesz zmiany i zapomnienia. Wiem, że bardzo głupio to brzmi, bo minęły dopiero dwa miesiące, twoje rany są jeszcze bardzo świeże, ale pozwól sobie pomóc Łukasz.
Milczałem.
- Pamiętasz co mi kiedyś powiedziałeś o życiu? – kontynuowała Iza.
- Co?
- Że życie polega na podejmowaniu decyzji. Proszę cię, podejmij dobrą decyzje ale nie taką jak pięć lat temu.
Spojrzałem na nią zdziwiony.
Iza się roześmiała. Tym miękkim śmiechem, za którym tak tęskniłem. Za jej śmiechem.
- Pamiętam wtedy w kościele, ...
... kiedy stałam przed ołtarzem. Z twojej twarzy można było wyczytać wszystko. To wahanie, co zrobić. Zepsuć wszystko dookoła, czy zostać z nią.
To było oczywiste, że ja też wszystko pamiętałem. Iza stała w białej sukni przed ołtarzem obok Mariusza, a jeszcze kilka godzin wcześniej, kochała się ze mną namiętnie w ich kuchni na parapecie.
- Byłeś zazdrosny – powiedziała Iza.
- Nie.
- Nie kłam – kącik jej ust wykrzywił się w uśmiechu. – Ja byłam zazdrosna.
- O Monikę?
- Nienawidziłam jej.
- Przecież nie zrobiła nic złego.
- Właśnie dlatego – roześmiała się Iza. – Łukasz, rzuciłeś mnie z jej powodu, a kobiecie nie potrzeba niczego więcej, żeby nienawidzić.
- Ja cię nie rzuciłem. Byliśmy tylko dwojgiem ludzi ze złamanymi sercami, którzy przez jedną noc mogli się nawzajem pocieszyć.
- No właśnie, mówiłeś, że mnie kochasz, więc nie odtrącaj mnie po raz drugi.
Iza wstała z kanapy i podeszła do mnie. Stanęła tak blisko, że czułem zapach jej perfum. Podniosła dłoń i pogładziła mnie po policzku. Przechyliłem głowę i przymknąłem oczy. Tak bardzo tęskniłem za jej dotykiem.
- Potrzebujesz tego, Łukasz. Potrzebujesz mnie.
Drugą rękę położyła mi na udzie i zaczęła lekko masować. W spodniach poczułem napięcie, a w brzuchu znajome łaskotanie. Już prawie zapomniałem, jakie to wspaniałe uczucie.
Głęboko westchnąłem, a Iza przesunęła rękę na moje krocze.
Stanęła na palcach i powiedziała mi do ucha:
- Wydaje mi się, że twój mózg szuka powodów, dla których ...