Nosić swoją skórę cz. IV
Data: 02.03.2024,
Kategorie:
Pierwszy raz
Blondynki,
Autor: valkan
... latami będę tego żałował. Będę żałował, że nie zrobiłem czegoś całkiem innego. Właśnie wtedy, stojąc nad grobem syna, wiedziałem, że już zawsze będę myślał i żałował tego dnia. Dnia, który miał takie tragiczne skutki. Dlaczego ją odepchnąłem? – wyrzucałem to sobie, chociaż wiedziałem, że już nic nie mogę na to poradzić. – Trzeba było ją przytulić.
Grób był jeszcze świeży, nie zająłem się postawieniem nagrobka, ale wiedziałem, że w końcu będę musiał to zrobić. Kopiec ziemi pokrywały sztuczne wieńce i ususzone kwiaty. Było tego sporo, ale dało się zauważyć tabliczkę z napisem „Pawełek, żył lat pięć”.
Usiadłem na ławce obok i zamyśliłem się.
Jak nieszczęśliwym trzeba się czuć, żeby życie wydawało się gorsze od śmierci? Nie chce się poddawać – myślałem. – Niech wszyscy na górze widzą, że jestem odważny.
Z myśli wyrwał mnie dźwięk szybkich kroków na żwirowej alejce. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem nadchodzącego Mariusza. Już z daleka widziałem wściekłość na jego twarzy. No nie, tylko tego mi brakowało – pomyślałem.
Wstałem i czekałem aż podejdzie. Wiedziałem, że w końcu będziemy musieli porozmawiać, ale nie wiedziałem, że już na początku tej rozmowy dostanę w mordę. Prawy sierpowy wymierzony prosto w twarz powalił mnie na ziemię i uszkodził nos.
- Ty złodzieju – wycedził Mariusz przez zęby.
Zakrztusiłem się krwią lecącą z nosa i podniosłem się na łokcie.
Splunąłem na ziemię czerwoną wydzieliną i spróbowałem coś powiedzieć:
- Wybacz mi, naprawdę ...
... tego nie chciałem.
- Co kurwa?! Nie chciałeś przelecieć mojej żony, ale jednak to zrobiłeś?
- Mariusz, to nie tak.
- Co nie tak?! Przez ciebie ona już mnie nie chce. Zostawiła mnie, rozumiesz to?
- Mnie też zostawiła.
Mariusz zaśmiał się szyderczym śmiechem i powiedział:
- Ty gnoju, zniszczyłeś życie całej naszej czwórce.
Podniosłem się z ziemi i wyprostowałem. Kręciło mi się w głowie, musiałem przytrzymać się ławki żeby nie upaść.
- Dobrze ci tak, należał się wpierdol – powiedział Mariusz.
- To nie jest tak jak myślisz. Przecież zawsze byliśmy przyjaciółmi, nie pamiętasz? Od naszych najmłodszych lat.
- Przestałeś być moim przyjacielem w momencie, w którym puknąłeś mi żonę.
Musiałem powiedzieć mu prawdę.
- To nie był jednorazowy wybryk, przecież też musiałeś to zauważyć. Wszystko się zmieniło od kiedy nas ze sobą poznałeś.
- Co?! – szok na twarzy Mariusza nie mógł być udawany. – To już wtedy, na naszym przyjęciu zaręczynowym? – otworzył szeroko oczy ze zdumienia. – Czy dzień później, kiedy odwiozłeś ją do domu?
Nic nie odpowiedziałem.
- Odpowiadaj! – wykrzyknął i znowu walnął mnie w twarz.
Upadłem na plecy. Mariusz kopnął mnie prosto w brzuch, a ja skuliłem się zakrywając żebra.
- Ty skurwielu! – to znowu jego ryk.
Chciałem coś powiedzieć, ale on usiadł na mnie okrakiem i zaczął walić pięścią po twarzy. Zasłaniałem się dłońmi ale ciosy i tak było bardzo bolesne. W końcu ręce mi omdlały i całkowicie się odsłoniłem. Dostałem ...