Nosić swoją skórę cz. IV
Data: 02.03.2024,
Kategorie:
Pierwszy raz
Blondynki,
Autor: valkan
... trzy mocne razy, dwa w szczękę i jeden znowu w nos. Ostatni już ledwo poczułem bo zacząłem odpływać. Szybko traciłem resztki sił, głowa opadła mi na ziemię. Już prawie nie kontaktowałem i myślałem, że umieram.
Głupia śmierć, tak głupia, że aż absurdalna, niemal zabawna. Umrzeć z ręki przyjaciela. Przepraszam, Iza. Już i tak była na mnie wściekła, za to co zrobiłem. Nic mi nie zostało, nie musiałem o nic się martwić.
Gdzieś z oddali usłyszałem krzyk:
- Mariusz, zostaw go, przecież go zabijesz!
Znałem ten głos.
Mariusz posłuchał i przestał mnie bić.
Zdołałem otworzyć oczy i lekko unieść głowę. Zobaczyłem przed sobą Monikę przytrzymującą Mariusza za ramiona. Obydwoje ciężko oddychali patrząc na mnie. Po chwili on wyrwał się z jej uścisku i wymierzając w nią palec, powiedział:
- Wy dwoje jesteście siebie warci – spojrzał na mnie – kutas, który posuwa cudze kobiety – potem znowu przeniósł wzrok na Monikę – i tania dziwka, co puszcza się w łazience.
W jego oczach był gniew. Ale uświadomiłem sobie, że kiedy emocje opadną to zrozumiem, że wszystko to co powiedział było prawdą.
- Między nami wszystko skończone – dodał na koniec, splunął pod nogi Moniki, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Obydwoje patrzeliśmy za nim dopóki nie zniknął z pola widzenia.
Potem stęknąłem mocno i spróbowałem się podnieść. Monika podbiegła do mnie i pomogła usiąść mi na ławce. Uspokoiłem oddech i dotknąłem swojej twarzy. Z nosa w dalszym ciągu sączyła mi się krew. Monika ...
... podała mi chusteczkę, którą od razu przyłożyłem do nosa starając się zatamować krwawienie.
- Strasznie wyglądasz – powiedziała. – Powinien obejrzeć cię lekarz.
- Nic mi nie będzie – odpowiedziałem, chociaż wcale nie byłem tego pewien.
Na jedno oko ledwo widziałem.
- Będzie niezła śliwa
- No, jak po walce bokserskiej – stęknąłem z bólu.
- To nie była walka bokserska tylko zwykły łomot – powiedziała chichocząc.
- Chyba masz rację – odpowiedziałem ze śmiechem.
Zdziwiła mnie nagła zmiana mojego nastroju. Ze zdumieniem stwierdziłem, że jest mi lekko na sercu.
Monika z uśmiechem spojrzała na moją twarz pytając:
- Lepiej?
Otworzyłem szeroko oczy i rozejrzałem się uśmiechając.
- Lepiej – odpowiedziałem z głupkowatym śmiechem.
Czułem jak odwilż ogarnia mój umysł.
- Jest dobrze – powiedziałem i odwróciłem się w stronę Moniki.
Uśmiech, nic więcej. Ale dla mnie to już była ogromna zmiana. Bo przecież gdy przychodzi wiosna, śnieg topnieje tak samo, powoli. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. No dobrze, biorę to – pomyślałem.
To śmieszne, że potrzebowałem manta by zostawić ten etap życia za sobą.
Odchyliłem głowę do tyłu i westchnąłem. Poczułem jak spokój ogarnia moje ciało i duszę.
- Zrozumiałem, że nie zmienię tego co było – powiedziałem. – Muszę dalej iść przed siebie i nie patrzeć wstecz.
- Masz rację – odpowiedziała Monika. – Przeszłości nie cofniesz, żyj dalej i bądź szczęśliwy, bo do tego jesteś stworzony.
Nie można mieć w życiu ...