1. Na górze róże, na dole... na…


    Data: 29.03.2024, Kategorie: długa fabuła, Fantazja Lesbijki genderfluid, szybki numerek, Autor: Mjishi

    ... przechodzi do wyższych i na jednym wydechu schodzi w dół skali. W końcu unosi jedną dłoń do ust i zakrywa je. Ponoć dzięki temu może różnorako modulować jakość dźwięku. Zaczyna.
    
    Słyszymy szum, przypominający wiatr. Zrywa się i cichnie stopniowo, by zaraz znów przybrać na sile. Pojawia się kilka ptasich treli, na co Nir wytrzeszcza oczy. Przejęte macha rękami, a ruda czupryna podskakuje, gdy co chwila przenosi wzrok ze mnie na Anję, chcąc wyrazić swój zachwyt. Widzę, że męczy się, chce coś powiedzieć, ale jednocześnie nie chce przerywać Cerion. A ta potrafi naśladować niemal wszystkie zwierzęta. Ptaki wychodzą jej fenomenalnie. Kiedyś wabiłyśmy w ten sposób młode dziewczęta do lasu. Zachwycone melodyjnym ćwierkaniem, podążające za nim, trafiały prosto pod nasze zęby. To były wspaniałe czasy.
    
    Naśladowany przez Cerion wiatr przybiera na sile. Trele stają się urywane, nerwowe, aż w końcu cichną. Zamiast nich słychać narastający, dudniący dźwięk deszczu. Zrywa się burza. Przebijają się głębokie grzmoty. Deszcz jeszcze przybiera na sile. Zawsze wydawało mi się niepojęte to, co Cerion potrafi z siebie wydobyć. A to jeszcze nie jest szczyt jej możliwości. To tylko wstęp.
    
    Bębnienie deszczu przemienia się. Staje się coraz bardziej rytmiczne. Przypomina teraz tętent galopujących koni, któremu potęgi dodaje odzywający się co chwila bęben. To tworzy podstawę. Stałą i dość szybką. Dla urozmaicenia Cerion wkomponowuje w to wysokie dźwięki, przynoszące na myśl coś pomiędzy trąbką, ...
    ... a wyciem wilka. Odwraca się do nas i wymownie patrzy na gibające się Nir. A to gapi się na nią z rozdziawioną gębą. Dopiero po chwili, gdy siostra pogania je gestem dłoni, przypomina sobie, że też miało coś robić. Łypie na rozpostarty rulon i po chwili, wbijając się w rytm, zaczyna jednostajnie recytować:
    
    Zerkamy po sobie z siostrami. Nir cały czas mantruje to samo. I „mantruje”, to najwłaściwsze dla tego słowo. W pewnym momencie daje Cerion znak, by nieco obniżyła ton. Więc wampirzyca rezygnuje z najwyższych dźwięków i zamiast tego dodaje nieco niższy, klikający odgłos i dźwięk lejącej się z butelki wody. Zmienia też podstawę i do bębniących i dudniących brzmień dorzuca więcej szurających i furkoczących głosów. Całość staje się szybsza, lecz wciąż tak samo rytmiczna. Słońce bez problemu może wkomponować tekst, nie poddając go najmniejszym zmianom.
    
    Sytuacja powtarza się jeszcze kilka razy. Cerion zdaje się całkiem dobrze bawić, eksperymentując z najróżniejszymi odgłosami. Rudzielec natomiast coraz głębiej zapada się w recytację słów. Na twarzy co jakiś czas maluje się uśmiech, wywołany imponującymi umiejętnościami mojej siostry. Kiedy kobieta schodzi coraz niżej i przechodzi na głębokie, wibrujące mruczenie, Nir po raz pierwszy odrywa się od tekstu, by na nią spojrzeć. Bo wydawane dźwięki brzmią jak didgeridoo. Całość kompozycji zaczyna przypominać odgłosy australijskiej dziczy. Odzywające się w oddali kojoty, czy niższe warknięcia imitujące walczące kangury, od razu ...
«12...456...11»