1. Dług (I)


    Data: 02.04.2024, Autor: blackjack

    ... dalej.
    
    – Czuję się strasznie. Wszystkie nasze oszczędności. W zasadzie nie nasze, wasze. Twoje i mamy. Tak mi głupio! – wyjęczał.
    
    – Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej – odparła krótko Wiktoria. – Płacz nad rozlanym mlekiem niewiele pomaga. Sądzisz, że mnie to nie boli? – dodała z goryczą.
    
    Milczał obracając w dłoniach pusty kubek.
    
    – Jak przygotowania na konkurs? – spytał w końcu cicho.
    
    – Jestem gotowa. I nie zmieniaj tematu.
    
    – Może lepiej byłoby gdyby mnie zabili?
    
    – Szymon! Przestań dramatyzować! Poza tym – w jej głosie wyczuł wyraźną ironię – pogrzeby też kosztują.
    
    Posłał siostrze spojrzenie pełne wyrzutu. Lecz tak naprawdę czuł ulgę. Po pierwsze, w końcu mógł się z kimś podzielić swoim zmartwieniem. Po drugie, Wiktoria, jak na sumienną starszą siostrę przystało, od razu postanowiła uratować go z tarapatów, w które popadł.
    
    – Pójdę do pracy. Zwrócę wszystko, co do grosza.
    
    – Skończ studia. I trzymaj się z daleka od automatów – wykrzywiła usta. Coraz wyraźniej docierała do niej prawda o tym, że będzie musiała poświęcić ich wszystkie oszczędności. – Dlaczego ci bandyci biorą tak dużą opłatę za pożyczkę? Czy to legalne?
    
    – Wiki! – brat aż oniemiał ze zgrozy. – Spadłaś z księżyca czy co? Oczywiście że nielegalne. Tylko nie mów, że powinienem pójść na policję.
    
    – Hm. To nawet niezły pomysł.
    
    – Nigdy w życiu! – oświadczył stanowczo. – I żeby przypadkiem nie przyszło ci do głowy realizować tak głupi pomysł. Słyszałaś?!
    
    – Dobrze, już dobrze – ...
    ... mruknęła. Szymon naprawdę wyglądał na zdenerwowanego. Nawet bardziej niż tym, że stracił tyle pieniędzy.
    
    Boże! Jak ona powie to mamie?
    
    Trudno. Coś się wymyśli. Na razie trzeba pozbyć się aktualnego kłopotu, jakim było niedotrzymanie terminu spłaty tej pożal się boże, pożyczki. Co prawda nie ma całej kwoty, ale może wytarguje mały rabat?
    
    Zakrzątnęła się w przytulnej kuchence. Ukradkiem obserwowała jak brat ziewa coraz częściej, jak przeciera oczy i podpiera obiema dłońmi opadającą głowę.
    
    – Wiki, położę się na chwilę. To chyba ten upał… – wymamrotał i poczłapał do salonu. Kilka minut później smacznie pochrapywał, w malowniczej pozie rozłożony na kanapie.
    
    Wiki pokiwała głową z zatroskaniem. Dureń! Jutro trzeba coś z tym zrobić. Dotąd miała go za w miarę rozsądnego i odpowiedzialnego. Jak widać bardzo, ale to bardzo się myliła. Tylko że ta pomyłka musi być ostatnią. Na więcej ich nie stać.
    
    Zawiązała tenisówki, splotła włosy w schludny warkocz, przeciągnęła błyszczkiem po wyschniętych ustach. Mimo wszystko czuła odrobinę strachu. Wiedziała, że w miarę upływu czasu, jej obawy będą rosły. Aż do samego spotkania z tymi bandytami, jak w duchu nazywała mężczyzn, którzy pożyczyli jej bratu pieniądze.
    
    Najpierw odwiedziła najbliższy bankomat. Wypłaciła potrzebą kwotę, przeliczyła przynajmniej z trzy razy i wcisnęła do torebeczki przewieszonej przez ramię.
    
    Po drodze kupiła sobie lody, zjadła go z apetytem siedząc na ławeczce przed ratuszem, a kiedy zegar na wieży ...
«1234...9»