1. Dług (I)


    Data: 02.04.2024, Autor: blackjack

    ... wybił dwudziestą drugą, z coraz mocniej bijącym sercem udała się do klubu o egzotycznej nazwie. Szczerze mówiąc, to nienawidziła takich miejsc. Krzykliwy szyld, błyskający światłem neonu oraz tłok przy wejściu, którego pilnowało dwóch osiłków, już na samym początku nastawił ją negatywnie. A dalej było niewiele lepiej. Kręcone schody, prowadzące na dół, gdzie dudniła muzyka oraz snuły się opary dymu.
    
    Wiktoria kichnęła i rozejrzała się dookoła. Gdzież u licha miała szukać tych facetów? Zaraz… Najlepiej gdy spyta się przy barze. W niektórych książkach, tak właśnie robił główny bohater lub bohaterka. Trzymając kurczowo torebkę z pieniędzmi, przecisnęła się przez gęstniejący tłum ludzi i dotarła do wysokiej lady.
    
    – Co podać? – barman szeroko się do niej uśmiechnął.
    
    - W zasadzie to szukam dwóch braci. Jeden ma chyba na imię Artur, a drugi… – zamyśliła się.
    
    – Mateusz? – podpowiedział usłużnie chłopak. – Choć dodam, że lepiej byłoby ich unikać.
    
    – Nie mam wyjścia. Muszę zwrócić dług zaciągnięty przez mojego brata.
    
    Nie widziała powodu, by to ukrywać. Skinął głową i pochylił się w jej kierunku. Potem wskazał na prawo, gdzie widać było pogrążony w mroku wąski korytarz.
    
    – Cały czas prosto. Powiedz ochronie, o co chodzi, to cię wpuszczą.
    
    Podziękowała, z obawą spoglądając we wskazanym kierunku.
    
    Nie wyglądało to zachęcająco. Musiała podążyć w nieznane. W duchu pomstowała na lekkomyślność brata i własną ślepotę. Przecież z tym problemem zmagał się już od dawna. ...
    ... Jak mogła niczego nie zauważyć?
    
    Na końcu były jedynie solidnie wyglądające drzwi. A przed nim siedziało dwóch osiłków, tocząc rozmowę pełną wyrazów na k i na h. Wiktoria skrzywiła się z odrazą i przybrała pełną wyższości minę. Obaj niczym automaty obrócili w jej kierunku głowy, zamilkli i zmierzyli ją bacznym spojrzeniami.
    
    – Ja do pana Artura i Mateusza – oświadczyła chłodno dziewczyna, odrzucając gruby warkocz na plecy. – W interesach – dodała po krótkim namyśle. Skoro i tak tytułowała tych bandytów, to równie dobrze może określić tenpożal się boże kredyt jako interes.
    
    – Hę? – zdziwił się jeden z dryblasów. – Do pana Artura i Mateusza?
    
    – Tak.
    
    – Pana? Ha, ha, ha! – zaczął się głośno rechotać. – Z choinki się urwałaś lala?
    
    Drugi gapił się na nią bez słowa, z rozdziawioną gębą i wytrzeszczonymi oczami.
    
    Cóż. Ci dwaj potwierdzali teorię o brakującym ogniwie w ewolucji człowieka, pomyślała ponuro Wiktoria. Byli tak napompowani, że materiał opinający ich ciała koszulek trzeszczał w szwach przy każdym ruchu, a czegoś takiego jak szyja chyba nigdy nie posiadali.
    
    – Żadna lala, nie pozwalaj sobie – odparła. – Powiedz, że chcę oddać dług brata.
    
    Ten, który się śmiał, uchylił drzwi i wsadził do środka głowę.
    
    – Szefie! Jakieś dziewczę w sprawie zwrotu kasy! Ma wejść? – Po czym odwrócił się i szerokim gestem zaprosił Wiki do środka. – Dalej mała – dodał drwiąco.
    
    Zadarła dumnie podbródek i wmaszerowała do środka. Za nic nie da po sobie poznać, jak bardzo się ...
«1...345...9»