Dług (I)
Data: 02.04.2024,
Autor: blackjack
... kochany braciszek wie, że kręcisz powróz na jego szyję? – spytał siedzący naprzeciwko mężczyzna z pozornym spokojem w głosie. Jednak pomimo panującego półmroku, widziała wyraźnie malującą się na jego twarzy wściekłość.
– Jak powróz? Przecież oddamy wszystko.
Zacisnął zęby i wstał. Dawno nie czuł takiej złości. Co za głupie babsko! Chyba ten kretyn nie do końca wytłumaczył jej, z kim miała do czynienia. Trzeba to naprawić i nauczyć dziewczynkę, że takiemu jak on, należy się słuszny szacunek.
– Dobrze. Zaczekam do poniedziałku. Ale nie za darmo. – W tym momencie chwycił ją brutalnie za włosy i pociągnął w górę. Wiktoria jęknęła w geście protestu, ale nie stawiała oporu. Wyrwałby jej wtedy cały warkocz.
– Bolało? – spytał, uśmiechając się szeroko na widok łez w jej oczach. – Bardzo dobrze ślicznotko. A teraz posłuchaj mnie. Jak ktoś od nas pożycza, musi się liczyć z tym, że jeśli nie dotrzyma terminu spłaty, to w najlepszym wypadku wyląduje w szpitalu. Istnieją również gorsze warianty. A przede wszystkim nie straszy się mnie policją! Zrozumiałaś? – syknął, brutalnie odginając jej głowę do tyłu. Próbowała odepchnąć go dłońmi, ale nie miała na to siły.
– Puść!
– Ale skoro chcesz odroczenia, dostaniesz je. Jednak nic na tym świecie nie jest za darmo.
Pchnął ją tak, że znalazła się na kolanach, twarzą tuż przy jego kroczu.
– A teraz rozepnij spodnie i obciągnij mi. Tylko porządnie, z połykiem, żebym był zadowolony. Będzie kiepsko, nici z ...
... odroczenia.
Wiktoria w panice pomyślała, że chyba żartuje? Ona miałaby… Nigdy w życiu! Nie wspominając o tym, że nie bardzo wiedziała od czego zacząć. A jednak silna dłoń przytrzymywała jej głowę wciąż w tym samym miejscu.
– Puść mnie!
– Rób kurwo, co powiedziałem! – ryknął niespodziewanie. – Jak nie chcesz sama, to zrobimy to po mojemu – to mówiąc zaczął odpinać spodnie. Wiktoria z przerażeniem uświadomiła sobie, że to nie sen i tak naprawdę jest sama, w miejscu gdzie nikt nie usłyszy jej wołania o pomoc, a na dodatek w towarzystwie prawdziwego potwora.
– Nie!
Uderzenie w twarz wyraźnie powiedziało jej, co mężczyzna myśli o sprzeciwie. W zamian za to wymierzyła cios prosto pomiędzy jego nogi. Wrzasnął z bólu i puścił ją na moment, by później zaatakować ze zdwojoną wściekłością. Kiedy poczuła kopnięcie w okolicach żeber, zrozumiała, że to nie przelewki. Rozpłakała się i skuliła, widząc jak zamierza się po raz kolejny. Zamknęła oczy, błagając w duchu, by się to skończyło.
– Artur, co ty do diabła wyprawiasz? – powiedział ktoś z boku, chwytając ją za ramię i stawiając na nogach. Ostrożnie otworzyła oczy i zerknęła w bok, skąd dochodził poirytowany głos.
– Ta suka walnęła mnie w jaja.
– Widocznie zasłużyłeś braciszku. – Nowo przybyły mężczyzna wydawał się być zdegustowany tym, co zastał. –Wszystko w porządku? Coś ci złamał?
Patrzyła na nieznajomego bez słowa. Był cholernie wysoki i szczerze mówiąc, równie toporny, co para troglodytów, która ją tu wpuściła. Chociaż nie, ...