-
W rytm portugalskiego fado
Data: 04.04.2024, Kategorie: Incest delikatnie, Autor: Ravenheart
... brzoskwinkę. Wzięła moją rękę i położyła na piersiach, których ciemne sutki robiły się znowu twarde. Kochaliśmy się wolno, spokojnie, rozkoszując się Nocą. Przedłużaliśmy nadchodzące spełnienia, bawiliśmy się własną nieporadnością, wspólnie szeptaliśmy sobie czułe opowieści. W końcu zastygliśmy w naszym występnym spełnieniu, jak dwa uwięzione w bursztynie owady. Za oknem powoli już szarzało. - Zostań we mnie - powiedziała Magda sennie Przysunąłem się do niej jeszcze bliżej i objąłem ją, przycisnąłem do siebie najmocniej, jak potrafiłem. - Kocham cię - wyszeptałem - Zawsze będę. Zapadliśmy w ciemność. Obudziłem się pierwszy. Chwilę leżałem wsłuchując się w delikatny szmer oddechu mojej Magdusi. Czułem ciepło jej nagiego ciała - tak bliskie mojemu. Czy ta szalona noc wydarzyła się naprawdę? Czy nasze marzenie się urzeczywistniło? Gdzieś daleko, miasto powoli budziło się do życia. Magda westchnęła cicho i przekręciła się na wznak. Uniosłem się i oparłem na ramieniu nachylając nad jej twarzą. Śmiesznie zmarszczyła nosek. Chciałem tak przez wieczność wpatrywać się w jej twarz, chciałem być przy niej i chronić jej sen. Chciałem, aby wiedziała, że będę przy niej zawsze. Otworzyła oczy i napotkała mój wzrok. - Marek - powiedziała cicho - Magduś, kochana... Najdroższa - powiedziałem i wyciągnąłem rękę, aby ją pogłaskać po twarzy. Drgnęła - a jej oczy zaszły łzami. - Marek - powiedziała cicho i podciągnęła kołdrę pod samą szyję - Co myśmy ...
... zrobili? Przyciągnąłem ją do siebie. - Kochamy się, skarbie - powiedziałem cicho, ale ona pozostała spięta. W końcu wtuliła się w moją pierś i załkała. - Marek, zrobiliśmy straszną rzecz... Przytuliłem ją i nic nie powiedziałem, bo co można było powiedzieć. Czułem, że tracimy siebie, że znowu otaczają nas pęta zakazów i nakazów otaczającego nas, zimnego i nieczułego świata. Trzymałem w ramionach ukochaną dziewczynę - dziewczynę, która kochała mnie, a jednak bała się rzucić wyzwanie otoczeniu - a przede wszystkim sobie. Głaskałem ją więc tylko po głowie i cicho szeptałem słowa pocieszenia. Leżeliśmy obok siebie, zasłuchani w nasze serca, spijając słodką gorycz tej chwili. Nic jednak nie trwa wiecznie, a noc powoli ustępowała bladolicemu porankowi. - Marek, muszę wstać - szepnęła Nie chciałem wypuścić jej z objęć, ale spojrzała na mnie i powiedziała tylko: - Braciszku... proszę. Uległem. Jak zwiewna, szara zjawa uniosła się z łóżka. Narzuciła na siebie prześcieradło, zasłaniając swoje ciało, jakby wstydziła się spojrzenia wstającego dnia. Cicho przemknęła do łazienki, porywając w przelocie rozrzucone ubranie. Usłyszałem szum wody. Wyciągnąłem się na łóżku i spojrzałem w górę. Miałem łzy w oczach, a na piersiach leżał mi stutonowy kamień nieszczęścia i rozpaczy. Kiedy Magda wyszła z łazienki, była już kompletnie ubrana. Zrobiła też makijaż, ale nie potrafił on ukryć łez stojących w jej oczach. Podszedłem do niej, objąłem rękami i przytuliłem. Nie jak brat - ...