W rytm portugalskiego fado
Data: 04.04.2024,
Kategorie:
Incest
delikatnie,
Autor: Ravenheart
... uśmiechnąłem się
- No, nie wiem skąd ty tyle tego bierzesz - prychnęła - przecież tu by się tyle nie zmieściło - sięgnęła ku moim jądrom i delikatnie je pogładziła.
Zadrżałem od jej dotyku.
- Jestem z was dumna - powiedziała do nich - Mam nadzieję, że to nie był wyjątek, bo ja chcę tak zawsze.
Poczułem się dumny jak paw. Ech, ta męska skłonność do komplementów.
- To ci sprawia przyjemność, jeśli tego jest tyle? - zapytałem zaciekawiony
- Mhmmm - zamruczała jak kotka i leniwym gestem przeciągnęła dłonią po umorusanej szparce - Pewnie. Wiesz, wtedy po prostu czuję, że jestem kochana i... no dobrze... przecież chyba nie jest dziwne, że podoba mi się, gdy czuję, że cię podniecam?
- Mów mi tak dalej, a nie wyjdziesz na miasto przez najbliższy miesiąc.
Parsknęła śmiechem.
- Zobaczysz, jeszcze sam będziesz uciekał z łóżka.
- Nigdy, kochana - uniosłem dwa palce do góry w geście przyrzeczenia. - A co ciebie podnieca najbardziej?
Zmrużyła oczy. Chwilę zastanawiała się.
- Wiesz, to okropne, ale myśl, że jesteś moim... - zawahała się - moim bratem jest dla mnie jak narkotyk. Chyba jestem jakaś nienormalna, ale kiedy tylko przemknie mi przez głowę, jakie tabu łamiemy, robi mi się słabo w nogach i od razu czuję, że jestem gotowa.
Westchnąłem.
- Jesteśmy po jednych pieniądzach, skarbie. Jak mi powiedziałaś "spuść się braciszku", od razu doszedłem.
- No, nie dało się tego nie zauważyć - uśmiechnęła się szelmowsko - Czułam. ...
... Braciszku.
Spojrzałem na nią z miłością.
- Magduś... czy myślisz, że nasz dzidziuś się nie utopi?
- Wariat - zaśmiała się - Nie wystrzelałeś wszystkich naboi?
- Zobaczymy - mruknąłem - ale najpierw dostaniecie buzi...
Pocałowałem ją w usta.
- Mamusia... i nasza pociecha - dodałem sunąc ustami coraz niżej. Magduś uśmiechnęła się słodko i jak grzeczna dziewczynka rozłożyła nogi, ułatwiając mi pocałunek. Gdzieś tam, ukryte za cudownymi płatkami, rosło nowe życie.
Od tych dni minęło już trochę czasu. Zamieszkaliśmy razem, z daleka od Polski, wścibskich sąsiadów i natrętnych pytań. Kupiłem obrączki - a Magduś spłakała się jak panienka, gdy buchnąłem przed nią na kolana na środku eleganckiej restauracji. Zaskoczeni Anglicy bili brawo, a ja byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Dziś wszyscy nasi sąsiedzi sądzą, że jesteśmy małżeństwem (w końcu nosimy to samo nazwisko) - i tylko czasem się dziwą, że jesteśmy tacy podobni do siebie.
Najgorzej było z powiadomieniem naszych rodziców - po długich rozmowach wymyśliliśmy wersję, że Magda ma dziecko z kimś poznanym już tutaj. A staruszkowie pokochali to dziecko (choć znają je tylko ze zdjęć), bo to przecież ich pierwsza wnuczka...
Nasza córeczka urodziła się zdrowa - i śliczna jak malowanie. Prawdę mówiąc, trochę się baliśmy, bo przecież jednak jej rodzice nie byli tacy do końca... klasyczni, ale na szczęście wykonywane w czasie całej ciąży badania nie wykazywały żadnych nieprawidłowości. W końcu połączyła nas prawdziwa ...