Act
Data: 06.04.2024,
Kategorie:
postapo,
Lesbijki
Autor: Vaxen van Qualn'ryne
- To był tylko sen - w sumie sama nie wiedziała czemu tak mówiła. Ale skoro nawet Nessa się przestraszyła, to musiał być to prawdziwy koszmar. - Nic się nie dzieje - szeptała przytulając dziewczynę do swojego ramienia.
Nazwanie rudowłosej niewysoką tym bardziej w tych czasach to za mało. Nessa była sporo niższa nawet od samej Laury, która już uchodziła za drobną istotę. Jej płomienne włosy, na co dzień związane w gruby warkocz, obecnie były mocno potargane. Środek nocy, pustynia, nocleg obok zburzonego miasteczka dawnych Stanów Zjednoczonych. Rzeczywistość w postapokaliptycznym świecie nigdy nie była gościnna, zawsze trzeba było się liczyć z niewygodami. Oczy, zarówno to prawe, zielone, jak i lewe, błękitne, starały się ukryć przed wzrokiem towarzyszki zmęczenie oprószone odrobiną pozostałego po koszmarze strachu. Co jej się śniło? Sama nawet już nie pamiętała.
Kilka dni temu odłączyły się od głównej grupy w celu rekonesansu. We dwie poruszały się znacznie sprawniej, a w tej okolicy jedynym zagrożeniem mogły być jedynie niedobitki maszyn Molocha, z którymi sama blondwłosa Polka by sobie poradziła.
Teraz obie były po środku... niczego. Noc zastała je w tym miejscu, gdzie do tej pory siedziały. Rozpaliły ognisko i starały się przenocować. Nie ustawiły warty, uznając, że nic nie może się stać, obie miały spać czujnie. Praktycznie rzecz biorąc nic się nie stało. Nie miały zegarka, więc trudno im było określić precyzyjną godzinę, ale na pewno było gdzieś w okolicy ...
... drugiej lub trzeciej nad ranem. Do świtu miały jeszcze sporo czasu snu.
- Stanę na warcie - oświadczyła spokojnie Nessa, jakby nic się nie stało. Sanitariuszka jednak nie dała się oszukać. Widziała żołnierzy Poznania w podobnym stanie: walcząc przez kilka dni bez snu wyglądali podobnie jak jej przyjaciółka. Bo za przyjaciółkę blondynka uznawała właścicielkę dwukolorowych oczu. Choćby nawet chciała być dla Nessy kimś więcej, ta do tej pory nie uznawała Laury zbyt poważnie. Dopiero dzisiejszej nocy wtuliła się w nią powodując burzę uczuć w sercu.
- Nie pozwolę ci. Idź spać, jesteś zmęczona - poprosiła Laura spokojnie uśmiechając się i wstała na równe nogi rozciągając pogruchotane od piasku kości. Obie były bardzo młode. Obie miały po dziewiętnaście lat. Jakim cudem przeżyły aż tyle w Zasranych Stanach Zjednoczonych? Same do tej pory nie rozumieją w pełni tego fenomenu. Zawsze udawało im się jakoś wyjść z tarapatów. Blondynka usiadła z powrotem tuż przy boku tak bliskiej jej osoby. Z całej ekipy tak na prawdę tylko ją lubiła w pełnym tego słowa znaczeniu. “A może nawet kocham?” - sama się uśmiechnęła do własnych myśli. Gdyby nie ona, zapewne opuściłaby ten zlepek różnych osobistości, na czele z chorym umysłowo księdzem, zadufanym w sobie rozbójnikiem, fioletowowłosą wariatką, buszmenem, który do robotów strzelałby z łuku i szlachcica, który w sumie sam nie wie dlaczego opuścił swój dworski “zameczek” w Apallachach.
- Powiedziałam, że chcę stanąć na warcie - powtórzyła ...