Ewa z raju.
Data: 01.11.2019,
Kategorie:
Inne,
Autor: Ron Himeros
... kilka szybkich, nerwowych oddechów, mając nieodparte wrażenie, że początek tej nieziemskiej zabawy, będzie także już jej końcem.
-Doskonale Dawid, Doskonale... on jest taki gruby, - westchnęła, uśmiechając się do mnie słodko.
Powoli wchodziłem w nią coraz głębiej i głębiej, aż dotarłem do samego końca. Była doskonała, boska, niesamowita. Czułem się jak niewolnik właściwie można powiedzieć, że nie tylko tak się czułem, ale byłem nim naprawdę. W głowie mi wirowało, przed oczami tańczyły kolorowe kółeczka, a w uszach słyszałem jednostajny ogłuszający szum.
Chciałem w nią trysnąć, nawet już się nie opierałem, ale mimo wszystko, mimo takiego mojego stanu, będąc na skraju, stojąc nad przepaścią, nie mogłem w nią skoczyć. Wciąż nie doznawałem orgazmu, wciąż nie mogłem skończyć, by doświadczyć ulgi, jakiejkolwiek ulgi. To był koszmar, a jednocześnie najdoskonalsze, najwspanialsze uniesienie, jakiegokolwiek kiedykolwiek mogłem doświadczyć.
Wchodziłem i wychodziłem wchodziłem i wychodziłem, a ona patrzyła na mnie z nieskrywaną satysfakcją.
W końcu to ona sama stwierdziła, że mam dość. Odsunęła się, zmuszając mnie, bym wyjął kutasa z jej kosmicznej norki i usiadła, a właściwie przykucnęła, trzymając w dłoniach swoje majteczki tak, jakby stanowiły dla niej dużą wartość. Wciąż znajdowały się na jej kostkach i przez chwilę miałem wrażenie, że zamierza je ściągnąć, ale ona tylko je trzymała, tak bardzo mocno ściskała i patrzyła na mnie.
-I jak ci się podobało? - spytała ...
... szeptem.
Dyszałem, nie mogłem się uspokoić. Patrzyła na mnie spod delikatnie zmarszczonych brwi, a jednocześnie uśmiechała się, uśmiechała się jedną połową ust. Trudno było mi ustalić, czy to przekora, zadziorność, a może wyrafinowanie, czy nawet wyrachowanie. Mimo to, mimo wszystko była śliczna, cudowna i bardzo hipnotyczna. Czułem się tak, jakbyśmy znali się od lat, czułem to, coraz bardziej czułem to całym sobą.
-Ewo, wariatko jedna, co ty ze mną robisz? Przecież tak nie można, nie można, rozumiesz?! Jesteś żoną mojego szefa. Co my właściwie najlepszego wyprawiamy?! Z moich ust wyrwał się ostatni rozpaczliwy protest.
-Mówiłam ci, że mój mąż nie będzie miał nic przeciwko temu... jesteś moim najlepszym... - przerwała.
Nie skończyła, a ja domyślałem się, czy chciała wstawić słowo kochanek, przyjaciel, czy może jeszcze jakieś inne. Nie miałem pojęcia. Patrzyłem na jej wspaniałe, cudowne piersi, które tak bardzo mnie oszałamiały, które doprowadzały mnie do obłędu, wiedziałem, że nie będę potrafił już bez nich się obejść, wiedziałem, że nie będę potrafił już bez nich żyć. Chciałem je mieć zawsze przy sobie, już nigdy się z nimi nie rozstawać. Chciałem, pragnąłem tak bardzo włożyć między nie swojego, spragnionego, nienasyconego członka, poczuć ich uścisk na żołędzi, ciepło na jądrach i strzelić gorącym, spienionym nasieniem wprost na jej uśmiechniętą twarz.
-No zrób to, - powiedziała jedno, krótkie zdanie i był to dla mnie impuls do kaskady kolejnych zdarzeń, do ...