-
Sanatorium. Marta u chrześniaka cz. 21
Data: 01.11.2019, Autor: Historyczka
... klapsa! Dźwięki klapsów, choć przytłumione, dało się łatwo rozpoznać. Byłam cała czerwona, gdy Harry bez słowa przewijał materiał. - Jaka ta łasiczka wygolona! Ewidentnie zadbana przez swoją panią. Wypielęgnowana! A czy aby często karmiona? Zajrzyjmy jej do pyszczka. O! Chyba tu wilgotno! Czyżby łasiczce leciała ślinka na karmienie? No to trzeba ją nakarmić! - Nie... nie... niech pan tego nie robi... Maksymilian odchodził od zmysłów. - Chrzestna! Nie! Powiedz, że dyrektor nie zrobił ci tego! - No właśnie - podchwycił Harry - niech pani Marta nam opowie, co jej zrobił dyrektor! Kanalie zauważyli, jak bardzo przeżywam ból chrześniaka. Postanowili to wykorzystać. - Albo nasza damulka grzecznie zacznie nam tu szczebiotać swą historyjkę, albo poprosi ją o to jej ciamajdowaty chrześniak. W tym momencie, ku mej rozpaczy, dwóch osiłków wykręciło ręce Maksia, prawdopodobnie bardzo boleśnie, gdyż ten zaczął piszczeć w niebogłosy. - Jak możecie! Zostawcie go natychmiast! - Krzyknęłam zatroskana. - Ależ oczywiście, droga paniusiu! Natychmiast! Więc czekamy... Możemy nawet puścić podkład! W tym momencie z dyktafonu rozległy się moje głośnie westchnięcia: - Achhhh... achhhh! Nie byłam w stanie wydać z siebie głosu. Za to biedny Maksymilian - i owszem. - Widzisz belferko! Twój gamoń kwiczy jak zarzynany prosiak! - Przestańcie! Dobrze... zgadzam się... - Wiedziałam, że tylko takie zapewnienie przerwie cierpienia Maksia. Ponownie ...
... zapewnili mi podkład, z głośniczka dobiegały moje jęki: - Aaaaa... aaaa... aaaaaaa! Towarzyszyły im klaśnięcia. - Damulko... marzyłem o tej chwili, od kiedy weszłaś do mojego gabinetu. O naszpikowaniu twojej łasiczki! Nie myślałem, że mi pójdzie jak po mydle! - Twoja kolej damulko! - Harry patrzył złowrogo. - Albo... - Wskazał palcem na nieszczęsnego Maksa. Chciałam czym prędzej uprzedzić tortury na biedaku. - Dobrze. Więc... dyrektor... - pociłam się - wziął mnie... - Ale, widzi pani, maminsynek, czy jak mu tam - Maksimilianek, prosi swą chrzestną o szczegółową opowieść i od początku, prawda? Maks beczał. Bał się panicznie bólu, więc wołał: - Chrzestna! Powiedz im! Powiedz im wszystko! Moje serce pękało. - Jesteście drańmi. Ale wygraliście... - Czułam, że mimo upokorzenia, ta sytuacja zaczyna mnie podniecać. Mam oto opowiedzieć im i mojemu chrześniakowi, jak wczoraj puściłam się z dyrektorem... - Wygraliście... Więc niech będzie od początku... Wasz szanowny pan dyrektor wtargnął do mojego pokoju bez zapowiedzenia... bez pukania. Zanim się spostrzegłam, już... byl obok mnie, pod kołdrą. - Brawo pani profesor! Oto nam chodziło! - Radował się Harry. - Prosimy ze szczegółami! - Cóż... więc... - Zerknęłam w stronę Maksia - słuchał z otwartymi ustami, wciąż uwięziony w niebezpiecznym uchwycie, nie mogłam go znów narazić... - Więc... wasz pan dyrektor bezpardonowo zaczął mnie dotykać... - Konkrety! - Syknął podniecony piegus. - Cycki? - Tak... ...