Saga o gwiezdnej kobiecie, czyli wyznanie…
Data: 19.04.2024,
Kategorie:
małżeństwo,
Fantazja
uwodzenie,
siostry,
śmierć,
Autor: Agnessa Novvak
... wspomnieniami i snując coraz bardziej oderwane od rzeczywistości urojenia pod tytułem „co by było, gdyby…” Poryczałam się więc znowu, błagając o przebaczenie, podczas gdy Bynek ciągle milczał. Potem się przysunął, objął i czekał cierpliwie, aż wreszcie dojdę do siebie. A kiedy uznał, że może mnie wreszcie zostawić samą, wyszedł do kuchni, z której po paru minutach wrócił z gorącą herbatą oraz podsmażoną i posypaną cynamonem chałką, którą tak uwielbiałam.
I w tym właśnie momencie, gdy siedziałam nago na naszym małżeńskim łóżku i oblizywałam ociekające słodkim masłem palce, zrozumiałam, że to ostatni gwizdek, bym wreszcie się ogarnęła! W końcu Bynek może i miał nieprzebrane pokłady miłości, cierpliwości oraz zrozumienia, lecz przecież był – tylko i aż – młodym, pochodzącym z nie najlepszej rodziny chłopakiem, który związał się ze starszą, przyzwyczajoną do luksusów dziewczyną z dobrego domu. Znaczy ze mną. A ja ciągle wymagałam od niego więcej i więcej, dając w zamian w gruncie rzeczy bardzo niewiele poza tym, że… po prostu byłam? Wciąż tak naprawdę nie wiedząc, czego powinnam oczekiwać nie tyle od niego, co właśnie od siebie.
Cóż, może nie chodziłam w zdobnych złotem jedwabiach, nie jadłam na złotej zastawie i – za przeproszeniem – nie srałam do złotego nocnika, ale przecież nie musiałam martwić się o jutro, co nie było wcale takie oczywiste w tych niełatwych czasach. Cieszyłam się naprawdę dobrym zdrowiem i omijały mnie zarówno sezonowe przeziębienia, jak i ...
... poważniejsze dolegliwości. Otaczali mnie przyjaciele, którzy w razie potrzeby bez wahania służyli dobrym słowem, czynem i wszystkim czego potrzebowałam.
Naprawdę przystojny mąż kochał mnie do szaleństwa, nie palił, nie pił, głos podnosił z rzadka, ręki wcale i przede wszystkim miałam absolutną pewność, że skoczy za mną w ogień. Oraz nigdy, ale to przenigdy nie zdradzi. I, co chyba najważniejsze w całej tej wyliczance, akceptował mnie taką, jaką byłam: interesowną, złośliwą, humorzastą, po przejściach i z wciąż przypominającą o sobie słabością do kobiet, do której właśnie się przyznałam.
Miałam więc wszystko co było potrzebne do szczęścia, a zadręczałam się w gruncie rzeczy jakimiś pierdołami! Zwłaszcza tymi związanymi z seksem! Bo czy tak naprawdę była to tylko i wyłącznie wina Bynka, że brakowało mu odwagi? Nie nadążał za moimi fantazjami? Nie kupował mi sprośnych prezencików? A może po prostu taką miał naturę, zaś ja uroiłam sobie zdecydowanie zbyt wysokie wymagania i wyobrażałam nie wiadomo co? Musiałam jak najszybciej odpowiedzieć na te wszystkie pytania, zanim własnym samolubstwem, frustracją i nierealnymi oczekiwaniami zniszczę wszystko, co do tej pory z takim trudem wspólnie stworzyliśmy.
Zaczęłam od pogodzenia się z jakże oczywistą prawdą, że zmuszanie Bynka do czegokolwiek niczego dobrego nie przyniesie. Jeśli miał opory choćby przed seksem oralnym, to przestałam go nachalnie do niego zachęcać. W zamian za to wykorzystywałam wszystko, co tylko miał do zaoferowana, ...