Saga o gwiezdnej kobiecie, czyli wyznanie…
Data: 19.04.2024,
Kategorie:
małżeństwo,
Fantazja
uwodzenie,
siostry,
śmierć,
Autor: Agnessa Novvak
... wszystkim nie musiała wychodzić za kompletnego oszołoma i rodzić mu kolejnych dzieciorów, przed którymi też nie rozpościerała się świetlana przyszłość.
No i się zaczęło… czy raczej nie zdążyło zacząć, bo na szczęście zanim Gita odpowiednio się rozpędziła i roztratowała Bynka na miejscu, ja złapałam go za frak i z narażaniem życia wyniosłam z pola bitwy w jednym kawałku. Tyle że nie mieliśmy już za bardzo do czego wracać, bo jakby gniewu Gity było mało, spora część krewnych i znajomych wzięła w tym zupełnie niepotrzebnie rozdmuchanym na pół dzielnicy sporze jej stronę, nas odsądzając od czci i wiary. A skoro tak, to może nadszedł czas, by wprowadzić i tak zbyt długo odkładane zmiany w życie, a nie tylko się nad nimi zastanawiać?
Decyzja o przeprowadzce nie należała do ani łatwych, ani tym bardziej przyjemnych, lecz mimo wszystko przypadła na całkiem sprzyjający okres – mianowicie coraz głośniej mówiło się wówczas o wielkich państwowych planach utworzenia nowego okręgu przemysłowego w centrum kraju, nazywanego mało ambitnie (lecz jakże trafnie) właśnie Centralnym Okręgiem Przemysłowym. Co ważniejsze, trąbiła o tym już nie tylko prorządowa propaganda na czele z piejącym z zachwytu ministrem skarbu Kwiatkowskim, ale także zwyczajni ludzie, rozpowiadający o gigantycznych pieniądzach, wtłaczanych w nie tylko nowe fabryki, lecz także ogólną infrastrukturę – od dróg, przez linie kolejowe, po całe miasta. A tam, gdzie inwestowano w sprzęt, potrzebowano także ludzi do jego ...
... obsługi, co potencjalnie otwierało przed nami szansę na znacznie lepszą przyszłość niż na Śląsku. Bo cokolwiek nie mówić, może i Bynek był nominalnie górnikiem, jednak znał się także na mechanice maszyn. Mnie zaś było w zasadzie obojętne czy wyliczałam pensję kelnerki, czy pana starszego specjalisty od stawiania babek z piasku.
Przemyśleliśmy więc wszystkie, za, przeciw oraz być może, później pochodziliśmy, pojeździliśmy i porozmawialiśmy z kim trzeba (z kim nie trzeba zresztą też), aż wreszcie udało się nam zdobyć nie tylko posady przy nowopowstającej hucie, ale także mieszkanie na równie świeżutkim osiedlu pracowniczym. W ciągu kolejnych tygodni domknęliśmy więc wszystkie sprawy, zorganizowaliśmy pożegnalne przyjęcie na pół familoka, zapakowaliśmy dobytek na jedną ciężarówkę – bo wbrew pozorom nie było go wcale tak dużo – i ruszyliśmy w podróż w nieznane, rozpoczynając nowy rok tysiąc dziewięćset trzydziesty siódmy już na nowym miejscu.
Niestety, mimo najszczerszych chęci i prób wyzbycia się jakichkolwiek uprzedzeń, po przyjeździe na miejsce doznałam chyba jeszcze większego rozczarowania niż kilka lat wcześniej, gdy wysiadałam z pociągu. Na Śląsku bowiem zderzyłam się z wieloma rzeczami, które – mówiąc delikatnie – niezbyt mi się podobały, ale przynajmniej były. Tutaj natomiast nie było niczego, jak mawiał pewien przesławny prorok. Wciąż rozgrzebana budowa osiedla, rozgrzebana budowa huty, pomiędzy nimi rozgrzebana budowa drogi, a dookoła lasy, pola i wioski. Nieraz tak ...