1. Saga o gwiezdnej kobiecie, czyli wyznanie…


    Data: 19.04.2024, Kategorie: małżeństwo, Fantazja uwodzenie, siostry, śmierć, Autor: Agnessa Novvak

    ... odpowiednią ilością waluty wymiennej, a wracali z pachnącą nowością ławeczką.
    
    Na taki właśnie placyk, będący plenerowym przedszkolem, miejscem spotkań lokalnego klubu dyskusyjnego oraz suszarnią w jednym, zawitałam owego niedzielnego południa. Przystanęłam przy kilku wciąż wolnych sznurkach i zaczęłam wyciągać z kosza efekty ostatniej godziny ciężkiej harówki nad balią, nucąc sobie pod nosem melodie z najnowszego radiowego recitalu Ordonki. I wówczas, pośród gwaru dosłyszałam dwa, niedające się pomylić z żadnymi innymi głosy, należące do mieszkających w sąsiednim budynku sióstr, które najwyraźniej także postanowiły zrobić przepierkę. Nie jednak pościeli, a bielizny, którą bez śladu zawstydzenia prezentowały wybitnie rozemocjonowanej publice. Jakby tego było mało, same wywieszające były ubrane w wyjątkowo cienkie ciuszki, falujące pod najmniejszym nawet powiewem.
    
    Wychyliłam się z ciekawością ponad prześcieradło i… jakby mnie piorun strzelił. Ze starszą, wyjątkowo kształtną blondynką Hesią byłyśmy mniej więcej równolatkami, jednak poza tym faktem różniłyśmy się właściwie wszystkim – choćby tym, że ona miała trójkę dzieci, z których najmłodsze, mając za nic wszelkie konwenanse, bezustannie dobierało się do ogromnych piersi rodzicielki. Nieco zaś młodsza od Hesi, kasztanowowłosa Mela nadal zachowała niemalże dziewczęcą wiotkość, co bardzo ułatwiało jej lawirowanie pomiędzy wbitymi w ziemię palikami. A ja stałam i stałam, patrzyłam i patrzyłam… i pewnie bym się zastała i ...
    ... zapatrzyła, gdyby nie szczebiotliwe „Doberek! Co to tam dzisiej robiemy, też porządunie?”, które rzuciła przyjaźnie zza wywieszanych właśnie pantalonków w kwiatuszki, kręcąc równocześnie piruet niczym rasowa primabalerina.
    
    Oszołomiona gorącem bijącym nie tylko z nieba, ale i dolnych okolic brzucha, bąknęłam coś niezrozumiałego w odpowiedzi, błyskawicznie dokończyłam rozwieszanie prania i czmychnęłam chyłkiem za róg budynku, gdzie oparłam plecy o kojąco chłodny mur, próbując pozbierać myśli. I nie dostać apopleksji przy okazji. Z coraz marniejszym skutkiem zresztą. A przecież Mela i Hesia były jedynie moimi sąsiadkami! Tylko i wyłącznie! Widywałam je po wielokroć na targu, spacerze, w drodze do pracy, nieraz sobie też pogawędziłyśmy na mniej lub bardziej niezobowiązujące tematy. Owszem, nie mogłam odmówić im atrakcyjności, jednak w żadnym wypadku nie w kontekście seksualnym!
    
    Aż do tej chwili.
    
    I w tym właśnie momencie, gdy wciąż nijak nie mogłam się opanować, podeszła do mnie kolejna „znajoma z kościoła” – odziana w kwiecistą spódnicę, ze zwieszającym się aż pod pas warkoczem grubości przedramienia góralka Maryna. Wyższa ode mnie o dobre pół głowy, z ogorzałą, posiekaną wiatrem twarzą i biodrami, które mogłyby rozgniatać orzechy samym cieniem. Zaczęła coś mówić pełnym troski głosem i nawet wyciągnęła rękę, lecz ja na ów gest zareagowałam już nie pozornie zorganizowanym wycofaniem się na z góry ustalone pozycje, a paniczną rejteradą.
    
    Zasapana wbiegłam do mieszkania i od ...
«12...181920...23»