Saga o gwiezdnej kobiecie, czyli wyznanie…
Data: 19.04.2024,
Kategorie:
małżeństwo,
Fantazja
uwodzenie,
siostry,
śmierć,
Autor: Agnessa Novvak
... najciemniejszym kącie pokoju i mieć nadzieję, że nikt mnie nie znajdzie. Najlepiej nigdy.
Niemniej w końcu stało się, co stać musiało. Nie byłam na tyle ślepa, by nie widzieć siebie w lustrze, jednak miałam nadzieję, że makijaż choć trochę przysłoni koszmarny wygląd, niebezpiecznie zbliżony do bękarcicy strzygi i utopca. Kiedy jednak zobaczyłam minę Bynka, gapiącego się na mnie oczyskami wielkości spodków, sama się przestraszyłam. On jednak szybko się opanował, po czym zaprosił grzecznie na ławeczkę i wręczył kolejny bukiecik. Tym razem wyraźnie zdobniejszy, przepasany kolorową wstążeczką. I zaczął mówić – z początku cicho i nieśmiało, jednak z każdym kolejnym, coraz odważniejszym wyznaniem, wyraźnie nabierając pewności.
Opowiadał o naszym pierwszym spotkaniu oraz wrażeniu, jakie na nim wywarłam. O tym, że nigdy nie spotkał takiej dziewczyny jak ja i – co nie było zresztą specjalnym zaskoczeniem – zawstydzał się za każdym razem, kiedy tylko mnie widział. Że z czasem zaczął rozumieć, iż to nie tylko niewinne, chłopięce zauroczenie, lecz prawdziwe zakochanie. I że widząc mnie ze Zdzichem z jednej strony bardzo cierpiał, jednak z drugiej nie chciał sprawiać przykrości także i mnie, więc celowo unikał wspólnych spotkań. Kiedy zaś dowiedział się o moim rozstaniu, sprawie sądowej i całym tym zamieszaniu, stwierdził, że być może los dał mu szansę, byśmy jednak byli razem? Oczywiście gdyby w ogóle odważył się na wyznanie mi swych uczuć, a ja nie wysłałabym go do wszystkich ...
... diabłów.
No więc się odważył… ja zaś wciąż nie byłam pewna, cóż miałabym z rzeczonymi diabołami począć? Walczyłam sama ze sobą, wybierając tak naprawdę pomiędzy unieszczęśliwieniem nas obojga od razu, a perspektywą znacznie większego skrzywdzenia w przyszłości. Być może całkiem niedalekiej. Postanowiłam jednak odpowiedzieć szczerością na szczerość: przedstawiłam Bynkowi swój punkt widzenia, wszystkie wątpliwości związane z zarówno jego uczuciami, żywionymi w stosunku do mnie, jak i moimi do niego. W nagłym przypływie odwagi chciałam nawet wreszcie się przełamać i wyznać, że poza Zdzichem znałam – i to z naprawdę intymnej strony – jeszcze taką jedną Anielę, gdy Bynek nagle wstał z ławeczki tylko po to, by po chwili uklęknąć.
Ja zaś po raz drugi w życiu, choć tym razem z dalece większymi wątpliwościami niż poprzednio, przyjęłam oświadczyny.
Niestety, mimo jak najlepszych chęci nie potrafiłam za bardzo odnaleźć się w nowej sytuacji. Widziałam doskonale ogromne zaangażowanie Bynka, a zarówno Gita jak i moi rodzice okazali nam pełną akceptację oraz wsparcie, jednak gdzieś w głębi duszy i serca czułam, że to nie to. Pozostawało pytanie: czy tak naprawdę miałam jakikolwiek wybór? Mogłam oczywiście czekać na wyśnionego księcia, hrabiego czy choćby barona, dzięki któremu znów zanurzyłabym się po samą szyję w wystawnym, wypełnionym samymi przyjemnościami życiu w równie wyśnionym pałacu… tylko czy mogłam mieć jakiekolwiek nadzieje na ziszczenie się owego marzenia? Tak na serio? No ...