Zona w hotelu
Data: 22.04.2024,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Lucjusz
... dwóch godzinach wyczułem, że moja żona przestaje wytrzymywać taką ostrą, podbramkową jazdę. Szybko pchnąłem mocniej, panowie zaraz to powtórzyli i zakończyliśmy zabawę trzema skumulowanymi orgazmami mojego Kochania.Padliśmy obok niej wyczerpani. Daliśmy z siebie więcej niż zwykle, bo jazda była nietypowa, ale było warto. Delektowaliśmy się teraz dłuższą chwilę widokiem mojej żony wracającej powoli do rzeczywistości, podziwiając zarówno zmieniające się reakcje na jej twarzy, jak i samo rozpalone ciało.Znaczy panowie padli, bo moja żona po paru minutach odzyskała siły, nazwijmy to – prawie w stu procentach i nieco chwiejnym krokiem udała się w stronę łazienki.Przytuliłem ją tylko po drodze, coś tam nagadałem do ucha i dałem na pożegnanie buziaka, a panowie ochoczo pomachali. Wiadomo było, że jak wróci z łazienki, zastanie zwłoki.Zostaliśmy w hotelu na noc, choć właściwie to zaczynało już świtać.Poranek odbył się bez dalszych ekscesów. My byliśmy spompowani, a dziewczyna dokładnie na odwrót, czyli dopchnięta. Zamówiliśmy do pokoju śniadanie, które wypoczęci i odświeżeni zjedliśmy w czwórkę na łóżku. Żona siedziała nago, ale kołdrę cały czas podciągała pod brodę i mówiła, żebyśmy się tak na nią nie gapili, a w ogóle to jesteśmy zboczeni, bo takich rzeczy dziewczynie się nie robi. Ona chciała tylko „ratować” Drugiego. Jak to mówią: „śmiechom i radosnym rozmowom nie było końca”.Potem poprosiła, żebyśmy się odwrócili i ubrała.Jak zakończyć spotkanie i co dalej? Nie możemy ...
... niszczyć legendy, bo tylko ona nas łączy, a czuliśmy się razem nadal bardzo dobrze. Opuszczenie uniwersum, po którym się tak zgrabnie poruszaliśmy, nie wiadomo jaki by przyniosło skutek. I tak, od słowa do słowa, wróciliśmy do wiodącego tematu minionego wieczoru.Żona nadal nie była pewna, z którym z siedzących teraz chłopaków wtedy się kochała, nam „oczywiście” też to nie dawało spokoju. I czy to w ogóle był któryś z nich? Bo to też nie jest takie do końca pewne.Wtem Nieznajomy, mój dobry druh – teraz już jestem tego pewien, wypalił koncertowo:– Wiem! To mógł być Marek!No to dawaj... Marek, popularne imię, więc jedziemy. „A co u niego słychać?”, „A w dobrej formie”, „Też go widziałem ostatnio”, „Tak, on też tam musiał być”, „Wydaje mi się, że poszedł wtedy gdzieś z tobą, bo tańczyliście razem na pewno”.Nie możemy tak sprawy zostawić. Trzeba ten problem rozwiązać. Może moje Kochanie następnym razem coś sobie przypomni?Umówiliśmy się na następną sobotę, teraz już w piątkę. Będziemy pomagać mojej żonie, tak samo jak minionej nocy, żeby spróbowała sobie przypomnieć, czy ten, co ją wtedy obracał, to może był Marek? A może jednak któryś z chłopaków.Poza tym wciąż nie wiadomo, czy wtedy poszła raz, czy dwa razy.Ech, te rozkoszne mroki niepamięci :).W drodze do domu, żona zapytała:– Ty, a jak oni mieli na imię?Wybuchnęliśmy śmiechem.Nasze dociekania w celu ustalenia intrygującej prawdy stanęły w końcu na czterech znajomych chłopakach plus ja i moje Kochanie (bo na następnym spotkaniu ...