Zona w hotelu
Data: 22.04.2024,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Lucjusz
... To bardzo dobry pomysł – z całkowitą powagą w głosie, tak jakby los majtek miał tu jakiekolwiek znaczenie.Uwielbiam ją. Jest idealnym przykładem kobiety, dla której wymówka to rzecz święta.Przez następnych kilka rundek już jej nie przeszkadzaliśmy, pozwalając oddawać się rozkoszy. Tym bardziej, że widać było, jak świetnie się w tym stanie odnajduje, rozkręcając się coraz bardziej, choć nie za szybko.No dobra, naszych rundek było kilkanaście, a podczas każdej zmiany partnera moja żona brała głębszy oddech, by za chwilę poddać się palcówce jeszcze ciut bardziej.Przeciągała to, a za tę umiejętność mojej żony również ją uwielbiam.W końcu ciałem mojej żony wstrząsnął dreszcz i wydała bardzo długie i głębokie westchnienie – orgazm był delikatny, ale przeciągnięty w czasie podobnie do palcówki.Położyłem w tym momencie tylko rękę na ramieniu chłopaka, żeby zakończył gmeranie. To był Drugi Koleś – ten mniej doświadczony i za bardzo nie orientował się, kiedy przestać.Daliśmy jej samej dojść do końca, a potem powoli zejść na ziemię. Też trwało to chwilę.Syciliśmy się teraz jej wyglądem. Stała przed nami, niczym Wenus.Gdy już skończyła, oparła się o nas rękami.– O, rany – powiedziała z uśmiechem. – Chyba odleciałam za bardzo. Przepraszam.– Nie, nie..., nic się nie stało..., wszystko w porządku – zapewniliśmy wspólnie.Odpoczywaliśmy jeszcze chwilę.Byliśmy teraz wyrachowanymi chamami. Żaden z nas się nie odezwał. Nie w tym momencie. Panowie wykazali się tutaj olbrzymią wyobraźnią. Takimi ...
... chwilami warto delektować się jak najdłużej w milczeniu, czekając na reakcję panienki. Im dłużej, tym fajniejsze kwiatki potrafią z panienek po czymś takim wychodzić. W końcu zmusiliśmy ją, żeby się odezwała pierwsza.Zgodnie z naszymi oczekiwaniami była teraz bardzo skrępowana i chyba jeszcze bardziej zażenowana.– I... co teraz? – powiedziała niepewnie, poprawiając włosy. Ale powiedziała to z takim wstydem, jak rzadko jej się zdarzało. Patrzyła oczywiście w podłogę. Wiedziała, że w tym momencie jest dla nas bardziej naga, niżby byłaby cała rozebrana. Była naga całym swoim wnętrzem. Już nie miała czego ukrywać. W pewnym sensie wiedzieliśmy już o niej wszystko, a nawet jeszcze więcej. Więcej od niej, bo widzieliśmy ją nawet wtedy, gdy sama odpływała i nie mogła nic ani kontrolować, ani tym bardziej pamiętać.Właśnie na to czekaliśmy. Dopiero teraz można było przystąpić do ratowania zrujnowanej panienki.Otworzyliśmy lodówkę, może jakaś przekąska, może coś do picia. Napiła się tylko wody. Rozsiedliśmy się po tym niewielkim pokoju wygodnie. Przytuliłem żonę i najpierw zaczęliśmy ją pocieszać, że to było potrzebne i pomocne, że w zaufanym gronie można sobie na coś takiego pozwolić, a potem zaczęliśmy ją również komplementować. Na końcu były te najmocniejsze komplementy – że jest taka bezpośrednia, że jak trzeba, to potrafi się otworzyć i tak dalej...Przestawiłem radio na jakąś żywszą muzykę.Po paru minutach rozmowy o niczym wypadało jednak dokończyć temat tego, co się przed chwilą ...