Zona w hotelu
Data: 22.04.2024,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Lucjusz
... wydarzyło. Że tak naprawdę chodziło o niewyjaśnioną sprawę tamtej balangi, bo w końcu nie wiadomo, z kim się wtedy przespała i czy to był jeden z obecnych panów.„No tak” – wszyscy się zgodziliśmy. „Głupia sprawa”, „Ale się porobiło” itp., no ale tak wyszło, że to właśnie jest ten temat. „O rany, co za dzień, właściwie wieczór”.Moje Kochanie odżyło w moich ramionach, po wstydzie już nie ma śladu. Zaczynamy gadać o wymyślonej balandze niczym o pogodzie. W końcu zaczynamy coś tak próbować rozwikłać na serio. Zachowujemy się, jakbyśmy zaczynali wierzyć w tę legendę, że jesteśmy starymi znajomymi i mamy tak wielu wspólnych znajomych, że trudno się połapać.W międzyczasie zaczęliśmy chodzić po pokoju, żeby się trochę rozruszać, zastanawiamy się, czy w tym hotelu działa catering w nocy, może by przejść się do lobby... tak gadamy, aby gadać, bo nikomu tak naprawdę nie chce się ani przerywać, ani kończyć spotkania.W końcu uznałem, że żona wróciła do formy, więc rzucam:– A nie tańczyłaś wtedy przypadkiem z dwoma chłopakami naraz?Nieznajomy łapie w lot (coś czuję, że zostaniemy dobrymi kumplami) i zmienia nastrój w radio na jakąś pościelówę.Najpierw tańczę z żoną ja, potem wymieniamy się w różnych układach – trochę solo, trochę z kimś do pary, trochę w trójkę, ja powoli usuwam się na bok i pozwalam chłopakom znów „poderwać” moją żonę. Żona w tym czasie spojrzała na mnie ze dwa razy, aby się upewnić, czy wszystko gra, bo zabawa zaczynała jej się podobać. Ja za każdym razem obdarzałem ją ...
... pocałunkiem poprzedzonym głębokim spojrzeniem w oczy, potem z uśmiechem patrzyłem na nich, stojąc pod ścianą i w końcu usiadłem wygodnie w fotelu.Jeszcze parę razy, dla zachowania pozorów, rzuciliśmy w powietrze teksty, że to wtedy, to chyba jakoś tak właśnie wyglądało, po czym pozostawiłem ją dla nich. Oczywiście pod moim czujnym okiem.Żona, również upewniwszy się, że ją obserwuję, poddała się w końcu zabawie całkowicie.I znów ta cholerna sukienka, w której moja żona tak bosko wygląda, ale która jest zupełnie niepraktyczna w rozbierankach. Dekolt oczywiście dawno otwarty i pieszczony, ale za ciasny, by wydobyć na wierzch biust, a w podciągniętej sukience ciężko i tańczyć, i „bawić się”, bo wciąż opada.W końcu rozpoczynam głośno temat sukienki, że taka niepraktyczna, i że chyba za bardzo się pogniecie. Panowie znów podejmują, po raz trzeci tego wieczora, rzeczową i poważną dyskusję, że rzeczywiście szkoda sukienki, że bardzo ładna i dobra materiałowo, i gdzie ją w ogóle kupiła (jakby to było ważne), po czym zgodnie uznaliśmy, że dziewczyna właściwie nie ma się co krępować, że przecież i tak już kiedyś widzieliśmy ją rozebraną (nieprawda) i najwygodniej byłoby sukienkę zdjąć.– Ale ja nie założyłam z powrotem majtek!– No ale będziesz miała stanik, czyli tak samo jak wtedy (kłamałem). I masz na sobie buciki. Czyli nadal będziesz trochę porządna.– O tak, w tym świetle niewiele widać, wszystko się rozmywa, będzie tylko lepiej widać twoją wspaniałą aurę. Resztę sobie dopowiemy w ...