Odkupienie (I)
Data: 23.04.2024,
Kategorie:
Fantazja
Incest
wojna,
Romantyczne
Autor: jokerthief
... Zhańbiłem się, przegrywając. Jednak zmażę to i nic na to nie poradzisz, dziwko z Ameryki.
- Tak sądzisz? Twój honor na zawsze pozostanie wielką plamą gówna. Spójrz przez okno.
Mężczyzna obrócił się gwałtownie, sięgając po miecz. Usłyszał tylko paskudny świst lecącej salwy rakietowej. Jego małe sanktuarium zmieniło się w kupę gruzu nim dosięgnął gardła ostrzem. Cat wyłączyła nagrywanie i wsparła łokciami na konsoli. Wszyscy na mostku milczeli, widząc jak przyciska dłonie do twarzy. Nikt nie odważył się pisnąć nawet słówka – wiedzieli dokładnie co się dzieje. Słyszeli jej wściekłe słowa, widzieli wyraz twarzy. Była obrazem podłości. Nie skrępowanej niczym agresji, którą wywołał ból jej syna. A teraz zapadła się w sobie, jej ramiona opadły nisko. Nie wytrzymała, wstała z miejsca i szybko wyszła z mostka. Owinęła się ramionami, kiwała co chwila głową na boki, jakby nadal nie wierząc temu, co czuła.
Strach, potężny strach objął ją we władanie. Wpadła do swojej kajuty i poczuła, jak nogi uginają się pod nią. Pijackim krokiem dotarła w pobliże stolika i opadła na kolana, wciskając twarz w ramiona. Płakała głośno, mocno, nie szukała nawet sposobu na te łzy. Pozwoliła im płynąć.
Próbował się zabić. Wiedziała, że chciał to zrobić. Przeczytała jego list. Błagał ją o wybaczenie błędów, win...
- Których do cholery...
Jęknęła głośno, wspominając katorżnicze słowa. Chciał aby była dumna i już nigdy więcej nie ryzykowała przez niego. Tak jakby to on był źródłem problemu! A ...
... co zrobił? Przetrwał wybuch broni jądrowej. Rozpierdolił cały doskonały plan tego szaleńca, kładąc na szalę wszystko
I wygrał.
Był zdolny poświęcić się, zostać kalekim weteranem, kupką popiołu, byle wykonać zadanie – uchronić wodę przed żółtkami. Uratował planetę, a nawet dwie na raz. I nadal winił się.
- Pieprzony mesjasz.
Cat wciągnęła głęboko powietrze i zdołała jakoś wstać z ziemi. Delikatny makijaż spływał z niej w ciemnych kaskadach, brudząc wykrzywioną w bólu twarz. Chwiejnym krokiem dotarła do swojego biurka i odsunęła szufladę, z której wydobyła oprawione zdjęcie. Opadła na fotel, marząc zakrwawionymi palcami po twarzy przystojniaka na fotografii. Dla innych mógł być po prostu zwykłym kretynem, który gówno robił.
Ale był jej synem.
Nie mogła znieść myśli, że teraz schodzi z tego świata napromieniowany do granic. Że jego kości stopniały i zlepiły obeschłe organy, że skóra schodzi łatami z jego ciała... że te piękne, szare oczy zamieniły się w węgielki. Rozbiła ramkę o blat, łkając jeszcze głośniej. Z jej dłoni znów popłynęła krew, którą umazała się, dociskając splamione ręce do twarzy. Nie sądziła, że to może aż tak boleć – była zimną, wyrachowaną suką, jednak przy nim traciła kontrolę, czuła w ciele prąd, którego nie powinna czuć, bała się, że jutro słońce nie wzejdzie, jeżeli on go dla niej nie namaluje swoim spojrzeniem. I tak miała żyć. Bo on nie wyjdzie z tego. Pochowa go na tej planecie a sama przekaże dowodzenie komuś innemu.
Nie, bez niego ...