Pamiętnik Marty (I)
Data: 11.05.2024,
Kategorie:
Podglądanie
pończochy,
Brutalny sex
Autor: historyczka
... bluzeczek i spódniczek… dostaną się także, pod nasze staniczki i… majteczki…
Wszystkie nasze wypukłości, a także wszelkie zakamarki, zostawały solidnie spenetrowane…
Niektórzy chłopcy okazywali się być delikatni, ale niektórzy – ani trochę. Ci potrafili dać się nam we znaki… Ściskając… i wciskając… Ugniatając… a nawet szczypiąc…
Mogłyśmy jedynie popiskiwać i pojękiwać…
Jednak na koniec, mimo że nieco obolałe i w pogniecionych spódniczkach i wymiętych bluzeczkach, wracałyśmy z tych miejsc – przeszczęśliwe…
Paradoksalnie, podobna sytuacja spotkała mnie dużo później, gdy już byłam początkującą nauczycielką. Dziewczynki poskarżyły mi się, że chłopcy rozpinają im staniki, wciągając uprzednio do męskiej toalety…
Postanowiłam natychmiast zareagować i wytropić nicponi. Gdy weszłam do WC dla chłopców, nagle zgasło światło! Schwyciły mnie jakieś ręce w silnym uścisku. Nie miałam pojęcia jak zareagować, zaskoczenie odebrało mi głos, więc nawet nie pisnęłam – w przenośni i dosłownie. Oszołomiona nie zareagowałam, gdy jakieś zwinne ręce rozpięły, przez bluzkę, mój stanik!
Usłyszałam potem chichot i tupot nóg i w jednej chwili zostałam tam sama.
Wychodziłam z toalety dla chłopców z rozpiętym biustonoszem…
Czułam się wtedy taka upokorzona… i to przez gówniarzy… ale, jeszcze bardziej, podniecona tą sytuacją… Podniecona jak cholera.
Na drugiej przerwie znowu tam poszłam… Ciągnęło mnie jak ćmę do ognia… I znów powtórzyła się scena. Zgasło światło.
Znowu ...
... poczułam chwyt kilku par rąk, jednak tym razem wydobyłam z siebie głos.
- Przestańcie… – z przerażeniem spostrzegłam jednak, że ton tego głosu nie wybrzmiał przekonująco. Zabrzmiał raczej jak wyznanie przestraszonej panienki, ogłaszającej wszem i wobec: “jestem bezbronną i słabą kobietką...”
Nic dziwnego że w odpowiedzi usłyszałam chichot.
Tym razem nie rozpięli mi stanika… Za to poczułam, że coś zadziało się z moją spódnicą! Tak. Zdałam sobie sprawę, że mi ją zadzierają!
Poczułam się, jak przed laty, gdy chłopcy zaciągali mnie do swego kibla, by mi tam podcciągnąć spódniczkę, a następnie dotykać, czyli – “wymacać”…
Miałam nadzieję, że teraz, wobec nauczycielki, nie dojdzie do takiego aktu naruszenia cielesnego.
Z jednej strony, potwornie się tego bałam, lecz z drugiej… przypomniało mi się to samo uczucie co niegdyś… Niezwykle podniecające… Poczułam dziwne pragnienie, że chcę tego… Chcę poczuć ich dłonie na swym ciele. Mało tego. Chcę, żeby były niedelikatne!
Jednak na to się nie odważyli, przez chwilę trwali bez działania, jakby nie wiedzieli, co ze mną zrobić. Aż wreszcie, w pewnym momencie jeden ośmielił się – chwycił majtki i szarpnął je w dół. Poczułam, że opadły aż do samych kostek.
Nic nie oddałoby tego wstydu, którego wówczas doznałam. Stałam wręcz oszołomiona, gdy oni wybiegli z łazienki. Te kilka sekund, gdy z powrotem naciągałam majtki na tyłek i przywracałam do ładu zadartą wcześniej spódnicę, wydały mi się wiecznością. Byłam niemal pewna, że ...