-
Pamiętnik Marty (I)
Data: 11.05.2024, Kategorie: Podglądanie pończochy, Brutalny sex Autor: historyczka
... siebie wydusić słowa, już nie grzmiała o molestowaniu. Natomiast ja, chcąc zrobić wszystko, byle tylko zapobiec “nagiemu marszu”, starałam się iść na jakieś ustępstwa. - No dobrze… – łagodziłam sytuację – zostawcie nam nasze ubrania… Potem będziemy się umawiać na jakieś znaleźne… - A na pewno w naturze… - No zobaczymy… może, może… Chłopaczyska podroczyły się jeszcze z nami. - Patrzcie, jakie koronkowe te gatki! I cieniusie. - Ale mocno prześwitujące! Pewnie widać przez nie pipkę! I to dobrze widać! To właśnie komentowali moje majtki… - A to jakie malusie stringi! Muszą bardzo mało zasłaniać! - I do tego pewnie nieźle wrzynają się między nogi! Cha cha! Aż pewno wpinają się w cipkę! To o bieliźnie Beaty, która wyraźnie się zawstydziła. Najbardziej jednak dworowali z mojego biustonosza. - Ale wielki cyconosz! Możnaby w nim nosić piłki na plażówkę! Ha ha! - Ty, mały, załóż go sobie na baniak! Ha, ha, ha! Jeden z nich rzeczywiście próbował nałożyć rudemu miseczkę mojego stanika na głowę. - Widzisz, ale ta panna ma czym oddychać! I co nosić w buzce! Wszyscy popatrzyli się właśnie na mnie. - O, to ta z lewej! Porządnie widać jakie ma wielgaśne bimbały! Tym razem to ja poczułam się zawstydzona. Choć jednocześnie sprawiało mi to przyjemność, gdy tak wytykali mnie palcami, jako tą z pokaźnymi cyckami. Łobuziaki pomachali jeszcze trochę naszymi majtkami i biustonoszami, jakby demostrując światu – “patrzcie jakie mamy łupy”. ...
... Po czym schowali je do kieszeni. Natomiast pochylili się nad naszymi spódnicami i bluzkami, jakby deliberowali nad czymś. Wreszcie zakrzyknęli, że idą, a kiecki nam zostawiają, żebyśmy mogły przyjść do ich namiotu, co by odebrać staniki i majteczki. Poczułyśmy się uratowane. Odczekałyśmy chwilę, aż upewniłyśmy się, że młodzieńcy zniknęli za drzewami, po czym ostrożnie udałyśmy się do naszych spódnic i bluzek. Osłaniałyśmy piersi, podejrzewając, że chłoptasie mogą nas obserwować z krzaków. Gdy Beata pochyliła się nad swą dżinsową miniówką i wyciągnęła rękę (drugą bardzo starannie okrywając cycuszki), spódniczka nagle odjechała! Moja kiecka podobnie! To te gnojki przyczepiły do nich sznurki i teraz za nie ciągnęli! Ależ mieli ubaw, gdy tak, piszcząc i majtając cyckami, biegłyśmy za naszymi spódnicami! Gdy je już dopadłyśmy, zakładałyśmy w najbardziej ekspresowym tempie, jakie można sobie wyobrazić. W asyście śmiechów i komentarzy w stylu: - Jakie nieopalone te dwie duże pupcie! Lub: - Ale tej wyższej dyndają bimbały! Na drugi dzień okazało się, że przed namiotem chłopców, na wysokiej tyczce, łopoczą nasze staniki i majtki, zaś te urwisy wszem i wobec ochoczo rozpowiadają, czyją ta garderoba jest własnością! Oczywiście nikomu nie zdradzając, jak ją posiedli, a jedynie robiąc sugestywne miny. Udałyśmy się do tych ancymonków i zażądałyśmy wydania naszej bielizny. Łobuziaki odpowiedziały, że i owszem, ale… musimy wejść z nimi do namiotu… i ...