Kursant
Data: 21.05.2024,
Kategorie:
seks,
humor,
Autor: Torment
Mam na imię Alan. Tak, wiem, z takim imieniem to karierę zrobiłbym w USA, ale co ja poradzę na to, że starzy mnie tak skrzywdzili? Jasne, jak byłem dzieckiem, to zdecydowanie fajnie to brzmiało "Alanku, wynieś śmieci... Aluś, jak dzisiaj w szkole..." A teraz, kiedy przebiłem chrystusową ilość wiosen, to czuję się jak pokrzywdzony przez los. "Dzień dobry, Alan Wichurski jestem", albo "Panie Alanie, kiedy otrzymam swoje zamówienie..." - kurwa mać, czy rodzice naprawdę nie myśleli, że ja kiedyś dorosnę? Jak mam robić karierę z takim imieniem? Ale jak to mówią, rodziców się nie wybiera, co gorsza nawet na imię nie można mieć wpływu. Urodziłem się październiku, co także przeklinam. Dlaczego - zapytacie? Ano dlatego, że w tym cholernym miesiącu dzień jest coraz krótszy, ludzi dopada jakaś taka dziwna nostalgia. Mało słońca, liście tracą kolor, cały czas leje. Ogólnie rzecz biorąc jesień w tym kraju jest wyjątkowo mało urodziwa. Kto do cholery wymyślił powiedzenie "złota polska jesień" i czym się sugerował, to ja pojęcia nie mam. Jasne, jak już się trafi ten piękny słoneczny październikowy dzień, to jest nawet przyjemnie, trzeba czerpać każdą minutę, bo nigdy nie wiadomo kiedy się zjebie pogoda i znowu będzie deszcz napierdalał... I jak tu się cieszyć swoimi urodzinami, kiedy pogoda przypomina ci, że się starzejesz i zasadniczo zmierzasz w kierunku zakładu pogrzebowego na ul. Cmentarnej "Nowa Era" - swoją drogą chwytliwa nazwa na taką instytucję, prawie jak reklama piwa z tym ...
... wyjątkowo owłosionym, przerośniętym bykiem. Tak wiem, jestem jak osiołek z Kubusia Puchatka, wieczny fatalista i zrzęda, a do tego klnę jak szewc. Taki już mój urok. Mój najlepszy przyjaciel ze studiów, kiedyś mi powiedział: "Ciebie można albo tolerować, albo nienawidzić". W sumie miał rację, tylko dlaczego więcej jest tych, co mnie nienawidzą? A w dupie z tym, lepiej mieć dwóch zaufanych przyjaciół, niż dwudziestu fałszywych.
Teraz, gdy ta cholerna jesień znowu mi przypomina, że skończyłem trzydzieści trzy lata, nachodzą mnie rozważania w stylu: "Co zrobiłbym inaczej, gdybym miał dwadzieścia lat i doświadczenie życiowe z dnia dzisiejszego", albo "Dlaczego będąc na trzecim roku studiów, nie bzyknąłem Natalii? - przecież to, że ona się puszczała z każdym chłopakiem ze studiów, w niczym jej nie dyskwalifikowało. Laska była z niej wyjątkowa, cycki, tyłek, piękne oczy, głos niczym rasowa suczka. Wszystko na miejscu i tam gdzie powinno być...". Ale nie, ja zawsze byłem cholernym dżentelmenem, do tego z dupy wysraną dumą. Bo ja będę lepszy, wszyscy ją pukają, a ja jej nie posunę, bo ona się kurwi z każdym... A teraz, pozostaje mi tylko żałować, bo cały czas mam przed oczami film, który nakręcił kolega, jak Natalka robiła mu loda. Sorry, powiedzieć "robiła mu loda", to obrazić słownik wyrazów obcych! Laska wirowała na jego członku, jak przemysłowy odkurzacz! A mnie, co zostało? Duma... No cóż, co się nie najesz, to się i nie naliżesz.
Zasadniczo jest wiele rzeczy, których w życiu ...