Durnota (II)
Data: 27.05.2024,
Kategorie:
praca,
spotkanie,
Autor: Lantja
... po sam koniec. Zamiast tego czekała na niego szklanka szkockiej, a w przypływie desperacji, telefon do nienasyconej żmii.
Ewka to jedyna kobieta, która była w stanie wytrzymać jego ciężki charakter. Prawdopodobnie było tak dlatego, że jego zdanie, nastrój i potrzeby zupełnie jej nie obchodziły. Skupiała się tylko na zaspokojeniu swoich własnych zachcianek i chyba tylko przypadkiem sprawiała mu przy okazji trochę przyjemności. O tak, Była w te klocki cholernie dobra. Doskonale pamięta, jak w czasie wyprawy na narty po raz pierwszy zakradła się do jego pokoju. Było ciemno. Leżał na brzuchu. Wskazówki zegara sennie odmierzały kolejne minuty, a powietrze w jednej chwili stało się gęste i suche. Podeszła. Pochyliła się nad jego twarzą i poczęstowała go siarczystym uderzeniem w policzek. Zapiekło. Zdezorientowany otworzył oczy.
- Ładnie tak spać, kiedy kobieta prosi?
Przewrócił się na plecy, a ona zrzuciła z siebie satynowy szlafrok, który i tak nie pozostawiał wiele pola dla wyobraźni. Usiadła na nim okrakiem i pocałowała śpiące jeszcze usta. Lodowato, beznamiętnie i mrocznie.
- Pokażesz mi co lubisz, prawda? - powiedziała bardziej do siebie niż do niego, a potem zsunęła się niżej, znacznie niżej, aż do linii bokserek, która znaczyła granicę pomiędzy tym co wolno każdej, a tym co wolno jej. Masując stanowczo delikatny materiał, czuła jak ciało Konrada stopniowo zaczyna się budzić. Całe ciało. Po chwili odchyliła materiał i przejechała dłonią po wspaniale naprężonym ...
... już członku. Pozwoliła mu zatopić dłoń w swoich rudych lokach, sama drocząc się jeszcze przez chwilę z jego męskością. Wodziła językiem po główce, prawą ręką pieszcząc jednocześnie jądra. Powoli. W końcu objęła go swoimi pełnymi wargami, a on wytyczając odpowiednie tępo podnosił i opuszczał jej głowę. Przez cały czas prowokowała go spojrzeniem, próbowała onieśmielić własną śmiałością. Jej oczy zawstydzały i podniecały go jednocześnie, choć wiedział, że jedyne co sama czuje to radość z przewagi jaką właśnie nad nim miała. Mogłaby przecież przerwać w każdej chwili. To byłoby w jej stylu. Kiedy czuł, że za chwilę eksploduje spróbował wyszarpnąć członka z jej ust, ale powstrzymała go, pozwalając mu wlać się głęboko w jej gardło. Gdy było po wszystkim wsunęła swój język w jego usta. Smakowała dziwnie. Słonawy posmak resztek spermy zmieszany z jej zapachem. Inne.
Otoczony tym wspomnieniem Konrad otulił się ciasno kocem i zasnął, na jednym ze swoich włoskich foteli.
***
- Domiś, słyszałeś może o Marianie Dąbrowskim?
Dominik Chrzanowski był najlepszym, a właściwie jedynym przyjacielem Konrada, z którego zdaniem się liczył. Poznali się w podstawówce, w czasie lekcji wychowania fizycznego. Konrad przywalił Dominikowi prowizorycznym kijem do hokeja prosto w jedynkę, którą ten wstawił sobie dopiero po upadku komuny. Ku jego zdziwieniu niepozorny wtedy malec o urodzie cherubinka zamiast wpaść w panikę, albo chociaż się rozpłakać jak na gamonia przystało, podszedł do niego i ...