Schody do nieba (IV). Patologia
Data: 29.05.2024,
Kategorie:
sekta,
Brutalny sex
pissing,
wulgarnie,
Autor: Man in black
Osiedle Wrzosowiska jest spowite bladym światłem sączącym się z ulicznych lamp sodowych. Adam zamyka za sobą drzwi, upewniając się, że zrobił to dobrze. Jest przytłoczony ostatnimi wydarzeniami. Nie chodzi tylko o sytuacje na obwodnicy. Chodzi przede wszystkim o Kingę. Przez cały dzisiejszy dzień starannie dbali o to, żeby nie spojrzeć sobie w oczy. Mimo to, kilka razy zerkał w jej stronę i na tym samym przyłapał asystentkę.
To, co przeżyli ostatniego wieczoru w biurze, trudno było nazwać zwyczajnym seksem. Zachowywali się jak zwierzęta, a co gorsze świadomość tego podniecała ich jeszcze bardziej. Jednak po wszystkim, wtedy zawsze jest trudniej. Pojawia się wstyd. Moralny kac, który każe unikać siebie nawzajem. Z drugiej strony tak intensywne przeżycie wytworzyło pomiędzy nimi coś w rodzaju przyciągania. W efekcie są jak dwa magnesy, które odpychają się, kiedy mają dwa identyczne ładunki i przyciągają, kiedy ich ładunki się różnią.
Nawet nie musi szukać w pamięci. Nigdy czegoś takiego nie przeżył. Pozostaje tylko pytanie, czy to ma związek z jego kundalini, rozbudzonym czakramem, czy po prostu obydwoje mają identyczne temperamenty. Porzuca te myśli, i tak nie znajdzie na nie odpowiedzi.
Zaczyna myśleć o Biance. Musi ją odnaleźć. Żywą lub martwą. Jednak wolałby żywą. Tak, zdecydowanie żywą. Czuje wobec niej wyrzuty sumienia. Dał jej pieniądze, czym pchnął ją w łapska sekty. Jeśli oczywiście tak jest, bo przecież zawsze istnieje możliwość, że dziewczyna bawi się za ...
... jego pieniądze albo naciąga innego frajera. Szybko uznaje, że taka możliwość jest równie prawdopodobna, jak to, że za chwilę na parapecie usiądzie różowy jednorożec.
Sięga po swojego prywatnego laptopa. Ten służbowy zawsze zostawia w gabinecie. Niemal godzinę siedzi wpatrzony w ekran. Serfuje w sieci w nadziei, że znajdzie cokolwiek o Schodach do nieba. Przecież skoro propagują swoją działalność, muszą być gdzieś aktywni do ciężkiej cholery, tak czy nie? Otwiera przeglądarkę i wprowadza hasło. SCHODY DO NIEBA. Przegląda wyniki. Jedyne co osiągnął to stara piosenka Led Zeppelin, Schody do nieba. Nalewa do kieliszka białego el sol.
Kombinuje na wszystkie sposoby. Wszystko kręci się wokół piosenek jak nie Led Zeppelin to innych. Jest nawet coś w klimacie disco polo, kurwa... przecież to jakiś absurd. Znajduje nawet pewien projekt planetarium pod tą samą nazwą. Ostatecznie wraca do pierwszych wyników i puszcza sobie stary kawałek Zeppelinów. Otwiera nową zakładkę. Już wie, że musi szukać inaczej. Z głośników płynie muzyka.
Adam przekopuje się przez dziesiątki podstron. Posługuje się hasłami takimi jak joga, sekta, Thugowie i wiele, wiele innych. W odpowiedzi dostaje niemal nieskończone ilości stron. Czuje się coraz bardziej samotny. To jak szukanie igły w stogu siana. Nagle trafia na właściwą frazę. Odnajduje wpis na mało aktywnym forum. Niestety nic z tego. Ktoś zadał pytanie, jak może skontaktować się z tymi ludźmi, jednak pytanie zostało bez odpowiedzi.
Mężczyzna ...