-
Schody do nieba (IV). Patologia
Data: 29.05.2024, Kategorie: sekta, Brutalny sex pissing, wulgarnie, Autor: Man in black
... raczej trudno jest powiedzieć coś pokrzepiającego w tej sytuacji. – Słuchaj, Bianka ma gorącą głowę. Szybko się podpala. Gorzej u niej z merytoryczną wiedzą. Ja trochę zgłębiłem tę organizację. Dotarłem do osoby, która pracowała dla nich. – Żartujesz? – Ani trochę. Posłuchaj. Początkowo sądziliśmy, że to próba reaktywowania sekty zwanej Bractwem Zbirów. To byli wyznawcy bogini Kali. Legenda mówi, że bogini zjadała ciała ofiar, które jej składali, chroniąc w ten sposób swoich akolitów. Sądziłem... to znaczy wszyscy sądziliśmy, że Schody do nieba próbują za pomocą kundalini sprowadzić tutaj swoją boginię. Ale to nie tak. – A jak? Nie za często się mylicie? Chłopak odstawia pusty kubek. Wyciąga dłonie w stronę ognia pełzającego po czarnych otoczakach, które wypełniają dno kominka. Najwyraźniej odtajał, choć na jego twarzy wciąż widać czerwone plamy. – Myślisz człowieku, że to takie proste i oczywiste? Sekty to nie partie polityczne. Nie wieszają swoich programów, gdzie popadnie. A nawet kiedy tak robią, niewiele to ma wspólnego z prawdą. Wszyscy oni wolą działać w ukryciu. Czasem afiszują się, jak to zrobiły Schody do nieba. Ale to było tylko raz, na samym początku. – Mówiłeś coś, o osobie, która miała dla nich pracować. – Nie miała, tylko pracowała. – Rozmawiałeś z nim? – Z nią i nie do końca rozmawiałem. – Człowieku, za chwilę rozsadzi mi czaszkę od twojego bełkotu – ledwo wypowiada te słowa, natychmiast sobie uświadamia, że mimowolnie ...
... przyjął irytujący zwyczaj swojego gościa nazywania rozmówcy człowiekiem – wybacz, po prostu mów jaśniej. – Wymieniłem z nią kilka maili. Nie chciała się spotkać. Nawet nie wiem, skąd ona jest, ile ma lat i tak dalej. Ale powiedziała mi, że ludzie, o których pytam, tak naprawdę zajmują się dźadu tuna. – Dźadu tuna? Co to jest? – Czarna magia. – Pięknie, coraz lepiej. Posłuchaj, dasz mi jej adres mailowy? – Coś za coś człowieku. Mogę ci go dać, ale jak tylko się czegoś dowiesz o Biance, to dasz mi znać. – Stoi. Blondyn wyjmuje kartkę, w zasadzie skrawek papieru. Sięga po ołówek leżący na ławie tuż obok kolorowego magazynu samochodowego. Zapisuje telefon do siebie, później adres mailowy. Po chwili wahania przesuwa świstek po blacie w stronę Adama. Właściciel domu sprawdza, czy odczyta charakter pisma, ale wszystko jest starannie wykaligrafowane. Chwilę milczą, po czym student podnosi się i pyta, którędy do wyjścia. Zatrzymują się przy drzwiach. Nie tych, którymi wszedł. Stoją przy drzwiach frontowych. Chłopak szczelnie zasuwa kurtkę i wciska czapkę głęboko na czoło. Za jego plecami sypie śnieg. – Nie ufam ci. Nie wiem, po jaką cholerę się w to wszystko wmieszałeś i coś mi mówi, że nie spodobałby mi się motyw, który tobą kierował. Gospodarz nie odpowiada. Co miałby mu powiedzieć? Nie było sensu kłamać. Chłopak wyraźnie podejrzewał go o romans z Bianką. Ostatecznie jedynie wzrusza ramionami. – Ale muszę wiedzieć jedno – Adam czuje, jak jego ciało się ...