Murena. Okultystki ze slamsów
Data: 07.11.2019,
Kategorie:
Fetysz
pończochy,
Incest
Autor: Man in black
... kolacji o tym, że nie będzie jej dwa dni. Swoim zwyczajem kobieta nie tłumaczy niczego, po prostu informuje siostrzeńca o fakcie. W tym czasie zakład ma być nieczynny, a on sam ma wszystkiego doglądać, no i oczywiście trzymać się z dala od gosposi.
Następnego dnia po śniadaniu Sławek obserwuje z okna, jak ciotka wychodzi na ulicę. Czerń jej stroju wyraźnie kontrastuje z wszechobecną bielą. Na ulicy pojawia się czarny, a jakże, samochód, do którego kobieta wsiada i po chwili znika mu z oczu.
Podczas obiadu siedzi sam przy stole i proponuje Zuzi, żeby z nim zjadła. Po chwili siedzą razem. Słuchać tylko stukanie sztućców o porcelanowe talerze. Zegar odmierza czas z charakterystycznym tykaniem. Dziewczyna kończy posiłek pierwsza.
– Gdzie pojechała twoja zdzirowata ciotka?
– Nie mam pojęcia i nie nazywaj jej tak.
– No proszę, czyżbym uraziła panicza?
– To moja ciotka – upiera się chłopak.
– I rasowa suka – dziewczyna uśmiecha się złośliwie – bądź łaskaw zauważyć.
Sławek kończy rozmowę. Nie lubi, kiedy Pandora ubliża Karolinie. Nikt nie powinien jej ubliżać i obrażać. Murena jest jedyna w swoim rodzaju. Resztę dnia chłopak snuje się po mieszkaniu. Wchodzi do biblioteki i zaciekawiony sięga po wiolonczelę. Łapie smyczek i dotyka strun. Fałszywy dźwięk rozlewa się w powietrzu niczym trujący gaz. Chłopak krzywi się, choć próbuje jeszcze kilka razy. Za nic nie potrafi zapanować nad instrumentem. Przypomina sobie, jak robi to jego ciotka, która w magiczny sposób ...
... dotykając smyczkiem strun, wydobywa z instrumentu dźwięki, które zamienia w piękne melodie.
Resztę dnia spędza w swoim pokoju. Zwyczajowo na niecałą godzinę przed kolacją w domu zjawia się Zuza. Sławek idzie do niej do kuchni. Gosposia krząta się przy garnku, z którego unoszą się aromatyczne opary.
– Chcesz zostać po kolacji? Moglibyśmy posiedzieć u mnie w pokoju – pyta nieśmiało.
– Gdyby twoja ciotka mnie tutaj znalazła, urwałaby mi głowę. Wiesz o tym?
– Ale jej tutaj nie ma, co nie?
– Może lepiej wyjdziemy na miasto, co?
– Bo ja wiem, jest zimno.
– Ale z ciebie cipa. Nie to nie – Pandora wraca do swoich obowiązków.
– Dobra, możemy pójść.
– Masz jakąś kasę?
Sławek liczy w pamięci, ile mu zostało.
– Jakieś siedemdziesiąt złotych.
– No to luzik, skoczymy po kolacji.
*
Szczelnie opatuleni wychodzą na ulicę. Nad ich głowami i dachami kamienic migoczą gwiazdy. Wzdłuż chodnika lśnią jasnym blaskiem lampy sodowe. Niektóre witryny mienią się w różnobarwnych kolorach. Na ulicy wciąż jest ruch. Nie tak duży, jak jeszcze godzinę wcześniej, ale jest.
– Dokąd idziemy?
– A co, wymiękasz?
– Niby dlaczego?
– To, co się głupio pytasz?
Kluczą uliczkami pomiędzy kolejnymi budynkami. Sławek zauważa, że latarni jest coraz mniej. Mrok zdaje się gęstnieć wokół nich. Fasady mijanych domów sprawiają wrażenie bardziej zaniedbanych. Wreszcie docierają do miejsca, w którym dziewczyna się zatrzymuje.
– Jesteśmy na miejscu.
Chłopak rozgląda ...