1. Spotkanie. Demon


    Data: 08.11.2019, Kategorie: Fantazja historia, bez seksu, Autor: Snow White

    ... tylko jedno rozwiązanie.
    
    Śmierć.
    
    ONA
    
    Zostawił mnie samą, pośrodku wielkiego ciemnego domu. Teraz kiedy nie miałam go w zasięgu wzroku mój cel był jasno określony...
    
    Spierdalać czym prędzej!
    
    Zabrałam swoje rzeczy z ławy, sprawdzając wcześniej czy mam wszystkie dokumenty, znalazłam płaszcz i buty i cichutko ruszyłam korytarzem w stronę dziwi wejściowych. Wszystko szło jak z płatka. Nie sądziłam, że drzwi będą otwarte, a jednak - gdy ruszyłam za klamkę, w środku coś kliknęło i zimne powietrze płynące z zewnątrz dziwnie dodało otuchy. Wyszłam na schody, dopiero tam założyłam buty i powoli zaczęłam schodzić po stromej konstrukcji. Jeszcze dwa stopnie, jeden i byłam na podjeździe.
    
    Szłam szybko, nie oglądając się za siebie, nie obchodziło mnie gdzie jestem, chciałam być tak daleko żeby nie widzieć tego domu i nie myśleć o mieszkającym w nim... człowieku.
    
    Heh, dobre sobie...
    
    - To jakiś pierdolony żart - powiedziałam do siebie i przyspieszyłam. Szłam alejką ośnieżonych drzew i myślałam, że to za proste żeby było możliwe...
    
    On
    
    Patrzyłem przez okno jak ta mała suka wychodzi na ganek bez butów.
    
    - Oszalała - syknąłem i ruszyłem do drzwi.
    
    Nigdy nie miałem do czynienia z człowiekiem, tzn. z kobietą...
    
    Były niesamowicie dziwne, a ich zachowanie rzadko można było logicznie wytłumaczyć, ale ta przekraczała wszelkie granice!
    
    Wyszedłem na ganek zanim zdążyła dojść do bramy.
    
    Szedłem bezszelestnie jakieś 20 metrów za nią.
    
    Zatrzymałem się i patrzyłem ...
    ... jak szarpie się z kłódka na ogrodzeniu, nie otwierałem jej jakieś 20 lat, może więcej, raczej sobie nie poradzi..
    
    Oparłem się o pień jednego z drzew i obserwowałem jej marne starania. Zdenerwowała się, i chyba zaczęła panikować, uderzyła ręką w zimny metal, raz, drugi, trzeci.
    
    Słyszałem jak przeklina wściekła, zmarszczyłem brwi, to chyba już nie powinno być śmieszne...
    
    Nie wiedziałem czy już interweniować czy pozwolić jej się zmęczyć. Gdy uderzyła o wystający fragment ozdobnej konstrukcji usłyszałem okropny dźwięk rozdzierania skóry, dla ludzkiego ucha nieuchwytny, ale dla mnie był jak wrzask ptaka zrywającego się do lotu. Ona krzyknęła i złapała krwawiącą dłoń drugą ręką. Pomimo dzielącej nas odległości do moich nozdrzy dotarł słodki, mdlący, ale jakże rozkoszny zapach świeżej krwi. Zaciągnąłem się mocno, ja palacz najlepszym tytoniem a moich żyłach zawrzało...
    
    Zrobiłem krok do przodu, potem następny i zaraz znalazłem się przy niej. Stanąłem i po prostu na nią patrzyłem, chociaż wyczuła moją obecność nie spojrzała na mnie, krew ciekła po rękawie płaszcza i skapywała na zamarznięty biały puch okrywający ziemie.
    
    Płakała.
    
    Powinienem był wtedy ją zabić, jeden mały ruch i skończył bym to raz na zawsze. Nie musiała by się bać, cierpieć. Czemu tego nie zrobiłem - nie wiem.
    
    Może to sadystyczna potrzeba patrzenia na jej ból i rozpacz, a może coś innego... Nie mam pojęcia. Jakby czytała w moich myślach delikatnie odwróciła głowę i wypowiedziała kilka słów, które ...
«12...678...14»