Odkupienie (V)
Data: 23.06.2024,
Kategorie:
Fantazja
wojna,
Autor: jokerthief
... specjalnie aby skazić.
Catherine miała już rzucić jakimś przekleństwem w stronę chinola, jednak ruch za jego plecami przyciągnął jej uwagę. Jakiś cień, w ciemnej zbroi wychynął z korytarza i w ciągu sekundy unieszkodliwił adiutanta, w chwilę potem strzelając w rękę generała. Kule rozerwały jego dłoń na dobre, zachlapując detonator. Mężczyzna obrócił się błyskawicznie, drąc wniebogłosy, wielu jego towarzyszy sięgnęło po broń, strzelając na oślep. Cat nie miała pojęcia, że mieli tam kogoś... Jakiś desantowiec? Zaraz, przecież te pancerze... To był Mark! Kobieta wstała ze swojego miejsca, próbując uchwycić go wzrokiem pośród chaotycznej strzelaniny. Skrył się za jednym z filarów, eliminując słabo uzbrojonych chinoli jednego po drugim.
Po raz pierwszy w życiu widziała jak sprawny był jej syn. Każdy jego ruch wydawał się wyuczoną grą aktorską, wpasowaną doskonale w czasie. Wychylał się ledwie odrobinkę zza osłony i zabijał jednego z wrogów a potem znów unikał ich agresywnej odpowiedzi. Spokojny i opanowany, kulił się, gdy jakiś pocisk muskał o kamienną strukturę. W końcu spojrzał w stronę holoprojektora i zatrzymał na chwilę. Jego ramiona wyraźnie uniosły się, ich spojrzenia splotły znowu. Catherine wiedziała, że tam, za jasnym wizjerem jego wargi poruszają się mówiąc dokładnie to co chciała słyszeć do końca życia.
- Kocham cię kotku. - Szepnęła cicho i pokręciła głową. - Tak bardzo cię kocham!
Jednak Mark najwyraźniej nie podzielał jej fatalistycznego nastroju. ...
... Miał zadanie do wykonania, cel do unieszkodliwienia i nie spocznie dopóki tego nie osiągnie. Jakiś chinol zaszedł go z drugiej strony, strzelając dwukrotnie z pistoletu. Chłopak zachwiał się, czując dwa uderzenia i odpowiedział ogniem, rozmalowując go na jednej z konsol. Dwóch strażników wpadło do środka i pochwyciło za miecze u pasa – wiedzieli, że tutaj przydadzą się bardziej niż prucie z broni w każdą stronę. Dopadli do wspartego o filar wroga i próbowali go zwalić na ziemię, ostrze uderzyło o kamień gdy uchylił się. Jeden z nich przywalił rękojeścią w jego hełm, przewracając go. Mark padł, stracił swój karabin. Kilku innych chinoli rzuciło się na niego, Catherine widziała jak kotłowanina nad jej synem zgęstniała. Któryś z żołnierzy odleciał do tyłu, pchnięty kopniakiem w brzuch, inny złapał się za rozerwane trzewia. Nawet teraz... walczył! On naprawdę nigdy się nie poddawał! Dla niej był zdolny nagiąć zasady rzeczywistości i wygrać wszystko, byle tylko znalazła się w jego ramionach! Natasha złapała ją za ramiona i spojrzała na holoprojekcję w szoku, tak jak reszta załogi, która zdążyła już zorientować się w sytuacji.
Na ich oczach, jeden człowiek najnormalniej w świecie nie pozwalał się dobić. Jakimś cudem wyrwał pistolet z ręki chinola i rozwalił kilku, odrzucił ich od siebie, tylko po to aby inny zaatakował go od tyłu i przyszpilił do posadzki ostrzem. Miecz ześlizgnął się po napierśniku, rozcinając jego bok potężnie, ktoś potknął się na śliskiej krwi i padł na Marka. ...