1. Odkupienie (V)


    Data: 23.06.2024, Kategorie: Fantazja wojna, Autor: jokerthief

    ... Wykorzystał go jako żywą tarczę, chroniąc się przed kolejnymi ciosami. Sięgnął ręką po karabin, porwał do góry i wypruł na oślep, rozrywając kolejnych dwóch chinoli. Cat nie mogła uwierzyć w to co widziała – przecież on już dawno powinien być martwy, rozerwany na części!
    
    Hoi Kei stanął przed nią, trzymając się kurczowo za rozerwaną dłoń i obrócił w kierunku kotłujących się ludzi. Mężczyzna obejrzał się na Catherine, z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
    
    - Oni...
    
    Mark jakimś cudem wyrżnął swoich oprawców w pień. Jego pancerz był zniszczony, wiele elementów zwisało luźno a iskry błyskały na podsystemach. Strzelił dwa razy w generała, zamienił go w krwawą miazgę ześlizgującą się po konsoli. Lekko skulony, trzymający się za rozcięty bok dokuśtykał do konsoli. Ktoś z drugiego końca pomieszczenia strzelił do niego i rozerwał jego naramiennik, jednak chłopak dopadł do detonatora i wyrwał kluczyk z miejsca. Opadł na kolana, chwytając się skraju urządzenia, spojrzał wprost w oczy swojej matki i zerwał z siebie hełm.
    
    - Zrobione. Mamo, rozpieprzcie tę górę!
    
    - HARRIER! UKRYJ SIĘ! - Ktoś krzyknął na innym kanale. - JUŻ! TU BENSON, WYSYŁAM PO CIEBIE LUDZI!
    
    Mark padł na ziemię, znajdując prowizoryczną osłonę. Strzelanina w pomieszczeniu umilkła w chwilę później, gdy skończyła się amunicja tym paru niedobitkom. Catherine obejrzała się na Natashę, pozwalając łzom spływać z jej oczu gęstymi strumieniami. Pokiwała głową przecząco, zacisnęła mocno powieki i jęknęła głośno, ...
    ... czując jak jej przyjaciółka obejmuje ją.
    
    - Boże drogi, on to zrobił dla mnie.
    
    - Spokojnie Cat, wyciągną go stamtąd. Już dobrze!
    
    - Jak ma być dobrze!? On jest tam...
    
    - Sam? Widziałaś doskonale co zrobił. Wróci. Zawsze wraca do ciebie.
    
    Braddock i Benson, dwóch bezsprzecznie najbardziej doświadczonych oficerów konfederacji, pracowało jeszcze długo aby oczyścić zupełnie teren z sił wroga. Robili to sukcesywnie, wycinając każdy punkt oporu bez cienia niepewności – chinole zamienili się w nieskoordynowaną masę, ich okręty kosmiczne zostały zniszczone a siły topniały. Benson we własnej osobie nadzorował grupę, która weszła do centrum, niezdolnego w tej chwili do jakiejkolwiek obrony. Generał przebiłsię przez resztki strażników i dotarł do centralnego pomieszczenia, zastając prawdziwy obraz kaźni. Mark siedział oparty o konsolę, celując karabinem w wejście. Chłopak trząsł się jak osika, widząc w końcu przyjacielskie twarze. Dwóch marines dopadło do niego i zaczęło opatrywać jego liczne rany. Był w ciężkim stanie, sanitariusz od razu uśpił go i umieścił na noszach, podając wszystkie dostępne leki jakie miał. Musiał nawet skorzystać z respiratora, jednak jego serce wyraźnie nie miało zamiaru się poddać – zabiło na nowo mocno, gdy regeneratory rozpuściły się w nim.
    
    Benson kucnął przy nim i pochwycił jego dłoń. Mężczyzna wyglądał jak strach na wróble, wychudzony i zniszczony stresem, całkowicie siwy, z twarzą przeoraną zmarszczkami. Tylko jego oczy wyrażały radość. Spojrzał ...