Marzena – Minął rok, czyli wypad…
Data: 24.06.2024,
Kategorie:
Zdrada
Mamuśki
wycieczka,
plener,
kwarantanna,
Autor: pofantazjujmy!
... Zarzuciła go przez ramię i zbliżyła się do swojej rodziny. W trójkę patrzyli jak spodek Łucji schnie i twardnieje.
***
- Może Pan oberwać za to, że Nas Pan wpuścił i przyprowadził tutaj. – powiedział Marek.
Jan jedynie się uśmiechnął. Nic nie powiedział. Pożegnał rodzinkę machnięciem ręką. Wskazał im bezpieczne wyjście, takie aby nikt nie dostrzegł, że wymykają się z zamkniętego dla turystów ogrodu.
- Nie strasz go. Tu nie ma nic do roboty, a z jego pomocą możemy jutro pozwiedzać pałac.
Marek zaniepokoił się tym entuzjazmem małżonki. Przechodząc zaniedbaną poboczną ścieżki, usłyszał coś jakby ryk… ryk z odległego lasu.
***
Małżeństwo zostało obudzone wcześnie rano. Ktoś nerwowo i nachalnie trąbił przed bramą wjazdową na podwórko. Marek narzucił coś na siebie i wyszedł z domu. Przy aucie stał tłuścioch Grzegorz.
- Kurwa, co on tu robi? – mruknął pod nosem
Zbliżył się do kolegi z pracy bez maseczki. Grześ też miał dość lekki stosunek wobec pandemicznych obostrzeń.
- Stary, otwieraj! Pomyślałem, że w niedzielę wpadnę zobaczyć, jak Wam się tu mieszka. Może odpalimy jakiegoś grilla, strzelimy po browarze.
- Kurwa Grześ! Pandemia.
- Dupa tam! Jak nas z rodziną nie złapało po powrocie z ferii w Dolomitach, to już chyba nas nie złapie, co? Otwieraj, bo nie będę tu tak stał jak kretyn.
Nie było innego wyjścia. W końcu ta niepozorna chata należała do Grzegorza, tłuściocha z pracy. Marek już przeczuwał, że to nie spodoba się jego żonie. Na ...
... szczęście Marzena dalej smacznie spała. Przez dłuższy czas nie miała świadomości, że na podwórku Grzegorz już się rozgościł. Z szopy wytargał grilla. Pogadał z sąsiadem. Gestykulował i chichotał przy Marku. Nie omieszkał też zapytać o jego „seksowną Marzenkę”.
- Co? Pewnie odsypia wasze nocne igraszki? Daj popatrzeć, chociaż zerknę jak tam śpi w koszulce nocnej.
- Grzesiek, my się staramy żyć w społecznej izolacji. Od dwóch miesięcy siedzieliśmy w domu. Mówiłeś, że możemy tu przyjechać, bo Twoją żonę ta wiocha już nudzi.
- Żonkę tak… ale Mareczku… sam powiedz. Ile można wysiedzieć z żoną pod jednym dachem?
- Co tu się kurwa dzieje!? - krzyknęła Marzena, stojąc na ganku.
Zobaczyła, jak gruby Grześ prawie obejmuje jej męża i szepcze mu coś do ucha, bez maski, bez rękawiczek.
Blondynka cofnęła się, przestraszona. Grzegorz spojrzał na nią i zagwizdał z zachwytu.
Marzena ubrała biała sukienkę z koronkowymi elementami, zasłaniającą jej ramiona, sięgającą za łokieć oraz odsłaniającą kolana. Jej kształtne, wydepilowane i nawilżone łydki lśniły w porannym słońcu. Włosów nie układała. Krótkie, blond kosmyki niesfornie rozchodziły się w różne strony. Wyglądała naturalnie i wakacyjnie.
Tylko jej nastrój momentalnie siadł…
- Co on tutaj robi?
- Kochanie, to Grzegorz… to jego domek.
- Gruby Grześ z pracy?
- Tak to ja. Marek nie mówił od kogo pożyczył te apartamenty? – roześmiał się mężczyzna i już zabierał się do wymacania i obcałowania Marzeny.
Blondynka ...