Marzena – Minął rok, czyli wypad…
Data: 24.06.2024,
Kategorie:
Zdrada
Mamuśki
wycieczka,
plener,
kwarantanna,
Autor: pofantazjujmy!
... zrobiła krok w tył i zamknęła przed sobą drzwi.
- Nie powinno Pana tu być. – krzyknęła przez drzwi.
- Mówiłem. To jej się nie spodoba. – skomentował Marek.
Grzegorz klepnął kolegę w plecy mówiąc, że chyba się nie postarał w nocy, skoro jego żona chodzi od rana taka poirytowana. Mężczyzna nie miał najmniejszego zamiaru wracać do Warszawy. Chciał odpocząć od własnej domowej hałastry. Marek nie wiedział, co zrobić. Mógł się spakować i wrócić, jednak ryzykował, że się rozbije na pierwszy drzewie tylko po to, aby przerwać krzyki i pretensje swojej żony.
Zostawił kolegę na podwórku i sam wszedł uspokoić żonę.
- Wiesz, na co nas narażasz? – krzyknęła Marzena. – Sam mówiłeś, że Grzegorz wrócił z ferii z Włoch. Sam mówiłeś, że objęto go kwarantanną.
- Tak, ale nie wykryto wirusa.
- Jesteś 100% pewien? Jesteś tak pewien, że pozwoliłbyś mu, aby rechotał przy Twojej córce, o żonie już nie wspomnę?
- Kochanie minęło już dużo czasu. Grzegorz nie był chory.
- Mówiłeś mi, że ta rozpadająca się chata stała pusta od miesięcy. Teraz nawet w to Ci nie wierzę. Za moment okaże się, że ten twój kumpel z całą swoją durną rodziną spędził tu kwarantannę.
- Ty go chyba po prostu nie lubisz.
- Nie! – odparła stanowczo Marzena.
- I to jest główny powód, przez który uważasz pomocnego nam Grzegorza za chodzącą pandemię, a usprawiedliwiasz kompletnie obcego chłopaka z pałacu?!
- Co? O co ci chodzi?!
- O nic. Próbuję właściwie oszacować ryzyko.
- Jeśli podoba ...
... ci się rechot swojego tłustego kolegi, to nie będę wam przeszkadzała. Zabieram Łucję i idę na spacer. Gdy wrócę masz załatwić tę sprawę albo wracamy do Warszawy!
- Na spacer do pałacu? – Marzena już nie odpowiedziała mężowi. Weszła do jednego z pokoi, szukając swojej córki.
- Łucjo, kochanie, ubieraj się na spacerek…
***
- Proszę Pani! Przecież jest zamknięte. – powstrzymał Marzenę stróż.
Kobieta wypatrywała przez ogrodzenie młodego przewodnika. Ignorowała stróża, który miał przecież być bardzo uczynny dla „nielegalnych turystów”.
- Przyszłyśmy na zaproszenie Pana Jana. – powiedziała.
Stróż przyjrzał się blondynce. Spodobała się mu jej wiosenna, biała sukienka. Marzena kokieteryjnie poprawiła włosy i uśmiechnęła się do mężczyzny. Blisko siebie trzymała Łucję, która niecierpliwiła się i zaczęła psocić.
- Panie Heniu… - zawołał Jan, idąc od strony pałacu. – Panie Heniu, proszę niech Pan podejdzie.
- Janek, wiesz, że nie możemy nikogo wpuszczać. Oberwie się nam. Jest ta cholerna zaraza, a ty sobie dupy sprowadzasz.
- Panie Heniu, jakie dupy? To moja bratowa. Mam powiedzieć, aby wracała?
- Bratowa? – Henryk spojrzał z podejrzliwością – Ostatnio była dawna koleżanka ze studiów. Grabisz sobie chłopaku. Grabisz.
- Tak, jak i Pan, niańcząc wnuczkę. Myśli Pan, że ja o tym nie wiem. Trudno byłoby nie zauważyć dziecka biegającego za swoim dziadkiem po parku.
- Janek… ile ta moja mała może narobić szkód? Moja córka już nie ma pomysłów, jak się tą ...