1. Nieco inny świat (III) — Kac


    Data: 24.06.2024, Kategorie: humor, dziewczyna, wyobraźnia, lanie, Autor: Indragor

    ... zdolności telepatycznych. Mógł to być zwykły zbieg okoliczności. W odpowiedzi na ten uśmiech, zawiedziona, odęłam się. Tak, fajny z niego kumpel, ale na kochanka dla mnie się nie nadaje. Te niezbyt błyskotliwe rozważania, ale inne ze względu na mój aktualny stan umysłu były akurat niedostępne, przerwał brat, który znowu wparował do kuchni.
    
    – Możemy już iść – rzucił do kumpla, a do mnie:
    
    – To nara, siostra.
    
    – Nara – burknęłam z pełnymi ustami, zatkanymi kanapką.
    
    Piotrek poderwał się i przechodząc obok mnie, nachylił się. W jednej chwili opadła mnie nadzieja, że jednak coś się wydarzy. Niestety. Tylko cmoknął w policzek i szepnął do ucha:
    
    – Kocham cię.
    
    – Aha, wiem – mruknęłam z nadal pełnymi ustami.
    
    Dobrze, że miałam tyłek zajęty siedzeniem, bo pewnie znowu by mi przyłożył. Chociaż na jego miejscu, zamiast gadać głupoty, powinien był mi wyciągnąć to krzesło spod tyłka, aż bym wyłożyła się na podłodze. Zaskoczoną, mógłby głębiej wepchnąć głową pod stół, abym nie miała ruchu. W tej pozycji bez problemu ściągnąłby mi majtki. Od razu przestałabym się bronić. Bo jak? Bez majtek? Z głową pod stołem? Ciekawe, czy brat by się przyglądał, jak jego najlepszy kumpel metodycznie i zawzięcie penetruje moją świątynię wilgoci, czy dyskretnie by się wyniósł z kuchni? Na pewno byłby zadowolony, a i ja miałabym okazję stać się lepszą siostrą. Tyle tylko, że Piotrek nic nie zrobił i nie zrobi. Pech.
    
    Zjadłam ostatnią kanapkę i głęboko wzdychając, ruszyłam w kierunku ...
    ... zlewozmywaka, pozmywać stertę brudnych naczyń. Nie dlatego, że miałam ochotę, tylko dlatego, że w mieszkaniu oprócz mnie nikogo nie było i nie miałam na kogo zwalić tego obowiązku. No, był jeszcze kot o imieniu Kot, ale jego do tej pory, przez te wszystkie lata, ani razu nie udało mi się namówić do zmywania. Zresztą nawet nie wiedziałam, gdzie teraz jest. I specjalnie mnie to nie interesowało.
    
    Resztkami sił, kończąc zmywanie, zakręciłam wodę, aż od tego wysiłku załupało mi w głowie. Rany, mój kac, jęknęłam cichutko z obawy, aby większy wysiłek nie obudził znowu młota w głowie. Mój wzrok zatrzymał się na kartonie z sokiem pomidorowym. Sięgnęłam po półlitrowego kubasa i wypełniłam go w całości sokiem. Resztę soku wstawiłam do lodówki. Kochany braciszek, rozczuliłam się, widząc drugi taki sam karton w rezerwie. Dodałam do kubasa trochę soli i wypiłam całą zawartość niemal duszkiem.
    
    Szczać! – odezwał się niespodziewanie i jakże stanowczo mój organizm. Powlokłam się do kibla i klapnęłam na desce. Tak sobie sikając, zastanowiłam się, czy aby drzwi od mieszkania są zamknięte. Jestem sama w małym kiblu. Gdyby teraz do mieszkania wtargnął jakiś zboczeniec, stanął w drzwiach kibla z kutasem na wierzchu i kazał ciągnąć albo, co gorsza, ssać, to chcąc nie chcąc, musiałabym przystać na każde jego żądanie. Siedząc na kiblu ze spuszczonymi majtkami, nie ma się zbyt dużego pola manewru. A jeszcze ten dylemat: czy w takiej sytuacji przestać szczać, czy dokończyć? Próbując odpowiedzieć sobie na ...