Zaspokojony przez siostrę
Data: 03.07.2024,
Autor: JANO
... pokoju.
Wyjął ukrytego za pazuchą skręta i pogładził go z namaszczeniem, uśmiechając się.
– Mogliśmy się złożyć na więcej – rzekł ze smutkiem Kipek.
– No widzisz? Tak się kończą takie imprezki na spontanie – odparł koleś od blanta. – Nie ma czasu się przygotować… Trzeba było wcześniej mówić, że będziesz miał wolną chatę, to byśmy…
– Nie pierdolcie, starczy – uciąłem. – Wódą się doprawimy.
Skręt został odpalony i poszedł w ruch, przechodząc w kółko z rąk do rąk i skracając się z każdą chwilą. Niebawem ktoś poszedł zutylizować jego pozostałość w toalecie, a wspomnienie po nim zostało tylko w naszych płucach. Czas zaczął płynąć wolniej, a my siedzieliśmy otępiali, obserwując kręcących się po pokoju ludzi i śmiejąc się głupio z każdego po kolei. Najgłośniejszy rechot rozebrzmiał od naszego stolika, kiedy na horyzoncie pojawił się pewien typek z naszej szkoły. Przystojny brunet imieniem Radosław, wysoki i dobrze zbudowany, z nieodłącznym uśmiechem samozadowolenia na twarzy. Natura obdarzyła go urodą prawdopodobnie w celu wynagrodzenia mu poważnych niedociągnięć w intelekcie. Dzięki swej posturze i wypielęgnowanej twarzyczce miał spore powodzenie u dziewczyn, czym zresztą bardzo się chełpił, mimo że wszystkie zrywały z nim po tygodniu, góra dwóch, kiedy lepiej go poznawały i nie mogły z nim już wytrzymać. Zawsze gadał jedynie o swojej tężyźnie fizycznej – ile jest w stanie wycisnąć na klatę, jak często chodzi na siłownie itp. Codziennie pokazywał wszystkim swoje ...
... bicepsy i informował, jaki jest ich obwód, pragnąc pochwał. Od zawsze stanowił obiekt naszych drwin i dostarczał nam w szkole rozrywki, kiedy opowiadał z przejęciem o swoich atletycznych osiągnięciach.
Marek – jeden z siedzących teraz ze mną przy stoliku kolegów – przez dłuższy czas rozśmieszał nas przedrzeźniając Radosława, naśladując jego głos i przechwałki. Sam był zbudowany jeszcze lepiej niż Radosław, więc Radosławowe napinanie bicepsów po prostu go śmieszyło. W końcu obiekt naszych drwin gdzieś zniknął, co mój brzuch przyjął z ulgą, bo miałem wrażenie, że od śmiechu zaraz dostanę przepukliny.
– Skąd on się tu w ogóle wziął? – spytałem, próbując ujarzmić rozbawienie.
– Skąd mam kurwa wiedzieć? – odparł Kipek, przecierając załzawione od śmiechu oczy. – Ja go przecież nie zapraszałem. Ktoś musiał mu powiedzieć, że jest impreza, i przylazł.
– Przynajmniej jest z kogo pobrechtać – zahuczał Marek.
Kipek wpadł na dobry pomysł, by puścić muzykę, bo ludzie zaczynali wyglądać na znużonych. Odszedł od stolika i po chwili rozebrzmiało jakieś skoczne disco polo.
Obserwowaliśmy z rozbawieniem tańczących współtowarzyszy imprezy i gadaliśmy o różnych głupotach. Co jakiś czas opróżnialiśmy kieliszki, które Kipek niezmordowanie napełniał. Nie mam pojęcia, ile czasu mogło minąć, nim znów pojawił się Radosław. Poruszał się skocznie po pokoju, lawirując w rytm muzyki pomiędzy samotnymi dziewczynami. Jednakże wszystkie obecne chodziły do tej samej szkoły i dobrze już wiedziały, ...