Chory układ.
Data: 09.07.2024,
Autor: Sledzik985
... pieczęć, serce o mało mi nie stanęło.
- To jakiś żart…? To na pewno musi być żart… - Jakbym mój umysł skurczył się do rozmiaru orzeszka. Tak się czułem. Nie mogłem dopuścić żadnej myśli, bo od razu ociekała.
- Nie… To prawda. Zaproponował że użyczy Ci swoich najlepszych ludzi do kierowania firmą, ponieważ nadal chodzisz do szkoły. A także odciągnie zadłużenie od firmy. Inny mi słowy przejmie w pewnym stopniu firmę, ale nadal bezpośrednio nie będzie w nią ingerować.
- Niech ją bierze.. Nie chce tego przekleństwa. Wystarczy że bym dostawał jakiś procent z zysków. – Powiedziałem mu co o tym myślę.
- Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Pan Urise zresztą też, i zaproponował Ci 50% zysków z firmy, kiedy ona będzie pod jego kontrolą. Jeśli będziesz czuć się na siłach będziesz mógł ją przejąć. – Ojciec tak jakby znał już moją odpowiedź się uśmiechnął.
- Kiedy jest to przyjęcie…? – Jutro. Jedź po nowy garnitur, już jest zamówiony.
- Co?! – Wszystko przewidział… To był właśnie mój ojciec. Szykowałem się już do wyjścia kiedy jeszcze dostałem dziwne pytanie.
- Leo… Masz dziewczynę? – To pytanie zszokowało mnie najbardziej z całej rozmowy.
- N- Nie… Dlaczego pytasz?
- Nie ważne. Dowiesz się w swoim czasie. Aż dziwne, taki przystojny młodziak nie ma dziewczyny. – Miał rację, nie miałem dziewczyny ponieważ i tak nie było w całej szkole żadnej która by mi odpowiadała. Ale wtedy jeszcze nie miałem pojęcia co się święci. Pojechałem odebrać garnitur, wykąpałem ...
... się i poszedłem spać. Była już północ, jutro nie było szkoły, ale miałem coś o wiele bardziej stresującego na głowie.
Obudziłem się o 11, ubrałem się i zszedłem na śniadanie. Wszyscy jakoś dziwnie się na mnie patrzyli. Czy ja o czymś nie wiem? Po śniadaniu poszedłem trochę pobiegać, poskakać po dachach. Lubiłem tego typu sporty.
- Popływałbym sobie… Ukrop dziś. – powiedziałem do siebie i kontynuowałem. Nagle zauważyłem jakąś postać cykającą mi zdjęcia. Cholera! Byłem bez koszulki… Jak tylko zobaczył że patrzę w jego stronę uciekł. Zgubił wizytówkę. Chyba czeka mnie jeszcze dziś wizyta w mieście.
Prywatny fotograf terenowy, Maria Rosallie.
Był tam jeszcze adres, a także numer telefonu. Stwierdziłem że się tam przejadę, i zapytam co to ma znaczyć.
Jak powiedziałem tak zrobiłem, wykąpałem się. Ubrałem się jak należy, wezwałem kierowcę i pojechałem. Jak się okazało to sporo budynek, choć do naszego domu się nawet nie umywał.
Wszedłem do środka, i poczułem ładny zapach. Widać że dbają o to miejsce. Podszedłem do recepcji.
- Witam, w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry, czy jest tu może pani Maria Rosallie?
- A w jakiej sprawie? Był pan umówiony wcześniej? – zadawała mi pytania, na które nie mogłem odpowiedzieć.
- Mam z tą panią do porozmawiania… Nazywam się Leo Fristhengart. Muszę kontynuować?
- N- Nie… Paniczu Leo. – Widać że zrobiło się jej słabo.
- Czyli mogę się spotkać z tą panią? – Spytałem z uśmieszkiem na twarzy za który osobiście bym się ...