Córka Architekta (III)
Data: 12.07.2024,
Kategorie:
alternatywna rzeczywistość,
Autor: Ignatius
... dwóch chłopaków, aż w końcu dla równowagi obu nas rzuciła – uzupełnił. – A Dawid jak zwykle popadł w deprechę po rozstaniu.
– Alu, od tego czasu wiele się zmieniło i dziś jestem innym człowiekiem – zaznaczyłem patrząc jej w oczy.
– A czy ja coś mówię? – prychnęła. Przekazy niewerbalne jasno wskazywały, że czuje się trochę zazdrosna. Nie mogłem jej winić. Wiedziała, że miałem wcześniej inne dziewczyny, ale nigdy nie pytała nawet o imiona, a co dopiero o szczegóły.
– Dawid zawsze bardzo się angażował w związki. Planował nawet ślub z Dagą, o czym ona rzecz jasna nie wiedziała. A wszystkie kobiety zostawiały go na lodzie – powiedział na moją obronę.
– Misza, Daga, Ola... Były jeszcze jakieś? – zapytała.
– Hm, Julia? – zamyślił się.
– Julia nie – zaprotestowałem. – Dwie randki, ale nie byliśmy parą. Zarywałem do niej przez chwilę, ale nic z tego nie wyszło. Za to była jeszcze Lucynka i Alicja. Alicja jest nawet nadal – uśmiechnąłem się niewinnie.
– Lucynka była moją dziewczyną w technikum – zdziwił się.
– Ale po Oli chodziła ze mną chwilę. Co prawda tylko dlatego, żeby rodzice nie domyślili się, że jest lesbijką, ale oficjalnie byliśmy parą przez kilka miesięcy – wyjaśniłem. – Nie mam już nic więcej, co można by jeszcze obnażyć.
– Miszy w sumie można nie liczyć, to były szczeniackie sprawy – przyznał po namyśle. – Ale Daga nie tylko zabrała twoją niewinność wtedy w bibliotece, ale też później złamała ci serducho. A ty głupi chciałeś się leczyć Olą.
– ...
... Ładna chociaż była? – zapytała zaintrygowana Alicja.
– Taka se – odparłem dyplomatycznie.
Na chwilę zamilkliśmy. Zrobiło się nieco zbyt poważnie. Szymo nie wspomniał, że Daga rzuciła mnie na dwa dni przed planowanymi oświadczynami. I w sumie wyszło mi to na dobre.
– Obiecałeś, że też się kiedyś podzielisz swoją dziewczyną ze mną, po tym jak pokonałem Olę w pokerze – przerwał ciszę.
– Nie przypominam sobie – zaprzeczyłem.
– Nie zaszkodziło spróbować – zaśmiał się.
– Tym bardziej, że to ja pokonałem Olę.
– Akurat! Ty nie potrafisz grać – parsknął pogardliwym śmiechem. – To ja wygrałem.
– Wtedy się nauczyłem. Wygrałem i w ogóle jestem od ciebie lepszy – pokazałem mu język.
– Ta zniewaga krwi wymaga! – oburzył się. – Gdzie masz karty? Dawaj, zagramy.
Zgodziłem się. Alicja przyniosła starą talię kart, którą kiedyś dał mi Baltazar. Chciała zagrać z nami, ale jej nie pozwoliłem.
– To pojedynek między mężczyznami – wytłumaczyłem.
– Zasady takie same jak wtedy – zaproponował. Skinąłem głową na znak akceptacji.
Faktycznie, nie miałem zbytnio szczęścia w kartach. Ale Szymo nie był wcale lepszy. Wygrałem rozdanie. Zacząłem się z niego nabijać jak dziecko na podwórku z przegranego.
– A bo dawno nie grałem! – usprawiedliwiał się.
Uniósł się honorem i zdjął koszulkę. Wcześniej wspomniał, że w abstynencji od alkoholu pomaga mu chodzenie na siłownię. Było to widać w jego muskulaturze. Zażądał rewanżu, tak dla równowagi. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, ...