1. Łabędzi śpiew


    Data: 14.07.2024, Kategorie: Fantazja zwierzęta, Autor: latarnia_morska

    ... czystą wyobraźnią nie ma miejsca na prawdziwe uczucia, gdzie prawdziwa szlachetność i miłość zawsze przegrywają w starciu z realiami życia.
    
    Byłam nastoletnią dziewczyną, kiedy poznałam mojego przyszłego męża. Był synem przyjaciół moich rodziców. Wtedy, kiedy przybył do mojego rodzinnego domu, imponowała mi jego siła, jego pewność siebie. Był taki męski. Rodzice uważali, że jest dla mnie świetną partią, a ja... słuchałam ich, zapatrzona w niego, jak w obraz. Wydawało mi się, że jest spełnieniem moich marzeń, postacią z wersów poetów... Jakże się myliłam...
    
    Wkrótce po hucznym weselu moje złudzenia rozwiały się. Jego siła okazała się prymitywną przemocą, jego pewność siebie - zwykłym zadufaniem. Znienawidziłam go. Nawet w chwilach intymnych okazywał się brutalem, myślącym wyłącznie o własnej przyjemności. Leżałam pod nim jak kłoda, czując jego pchnięcia, gwałtowne, mocne. Nienawidziłam go za ten samczy egoizm. Uwielbiał, kiedy byłam bezbronna, uległa, podniecało go to i dochodził wtedy bardzo szybko. Dochodził i... zasypiał. A ja... przełykałam łzy... i wierzyłam, wciąż wierzyłam, że to się zmieni, kiedy spełnię jego pragnienia... kiedy dam mu dziecko...
    
    Po kilku latach rzeczywiście nastąpiła zmiana, choć nie taka, jakiej oczekiwałam. Mimo szczerych chęci nie mogłam zajść w ciążę, a więc stałam się dla niego bezużyteczna. Nasza sypialnia stała się właściwie moją sypialnią. Stałam się jedynie formalnie jego żoną, pustym, bezużytecznym naczyniem, niemym świadkiem ...
    ... romansów z innymi kobietami. Wiedziałam o nich doskonale, wiedziałam o trójce córek, jakich doczekał się z tych związków, trójce dzieci, które musiałam tolerować. Znienawidziłam go do reszty. Znienawidziłam za własną samotność, za grę, którą musiałam prowadzić. Leżąc samotnie w ciemnościach nocy w łóżku, obolała i cierpiąca, zaczęłam marzyć o innym mężczyźnie, który będzie pieścił mnie delikatnie, który rozpali moje zmysły, który da mi poczuć smak Prawdziwej Miłości, który doprowadzi na szczyt rozkoszy, sprawi, że wreszcie poczuję się Kobietą... W takich chwilach, sięgałam delikatnie palcami do opuszczonej różyczki, zaczynałam ją masować, wyobrażałam sobie kogoś... nieokreślonego... mojego Cudownego Kochanka. Czułam wówczas stopniowo narastającą rozkosz, palce poruszały się coraz szybciej, płatki różyczki stawały się coraz bardziej wilgotne, ból ustępował... Im bardziej ustępował, im bardziej mój Idealny, Wymyślony Kochanek mnie pieścił, tym szybciej... Moje ciało wyginało się wtedy w łuk, fale rozkoszy przepływały do rozpalonej różyczki po czubki głowy... Potem usypiałam spokojnie. To tylko te marzenia, marzenia o Idealnym Kochanku, połączone z samotnymi, nocnymi pieszczotami, przynosiły mi ulgę...
    
    Nie odeszłam, choć nieraz o tym myślałam. Nie odeszłam, bo bałam się tego, co czeka mnie za drzwiami. Bałam się samotności. Przyzwyczaiłam się do swojego życia. Przyzwyczaiłam się do męża, zapewniającego mi w zasadzie wszystko, co potrzebne do dostatniego życia. Wszystko, poza ...
«1234...7»