1. Łabędzi śpiew


    Data: 14.07.2024, Kategorie: Fantazja zwierzęta, Autor: latarnia_morska

    ... Miłością. Stopniowo w miejsce nienawiści pojawiła się obojętność. Tak, stał mi całkowicie obojętny. Dzięki niemu miałam pozycję, dostatnie, wygodne życie i... chyba nie chciałam tego stracić. Już nie. Po tylu latach nie miałam już w sobie odwagi czegokolwiek zmieniać. I tylko w cichych marzeniach, w czasie samotnych pieszczot w nocy albo w czasie spacerów w ogrodzie, powracało pragnienie Miłości...
    
    Rzeka płynęła leniwie. Konary pochylonych drzew muskały powierzchnię wody. Usiadłam na brzegu, zrzucając sandały. Położyłam chleb obok. Byłam ciekawa, czy przyjdzie. Ostatnio zawsze przychodził.
    
    Chłodna woda przyjemnie obmywała moje stopy. Zamknęłam oczy i syciłam się zapachem ziemi. To była moja świątynia, mój azyl. Tylko tu byłam sobą. Głęboko w duszy zaczęło narastać pragnienie - znajome uczucie, które towarzyszyło mi zawsze w tym miejscu. Wizja, która nawiedzała mnie nad rzeką... Od dawna... Mój kochanek, potężny mężczyzna, tak silny, tak groźny, a jednocześnie tak czuły i dobry. Mężczyzna z moich pragnień, potężniejszy niż mój mąż, silniejszy niż ktokolwiek na świecie... Był przy mnie, patrzył na mnie z miłością...
    
    "Jesteś piękna" - usłyszałam jego szept, tak cichy, jak tchnienie wiatru.
    
    Gdzieś głęboko, we wnętrzu, zaczęłam drżeć. Pragnęłam go, od zawsze... Był Ideałem. Nie otwierając oczu zrzuciłam ubranie i wyciągnęłam się na trawie. Odetchnęłam głęboko. Dotyk matki ziemi uspakajał mnie, dodawał sił. Nie musiałam myśleć, nie musiałam się krępować, byłam ...
    ... zjednoczona ze światem. A On był przy mnie, siedział tuż obok...
    
    Sięgnęłam dłonią do łona. Płatki różyczki były już całkiem wilgotne. Przesunęłam po nich palcami. Dreszcz rozkoszy... Moje łono... Gotowe... Mój Kochanku... Gdybyś nie był tylko Myślą...
    
    Szum skrzydeł i bryzgi zimnej wody przywróciły mnie do rzeczywistości. Krzyknęłam cicho zaskoczona i zerwałam się z trawy. Siedział o kilka kroków ode mnie, w płytkiej wodzie, przekrzywiając śmiesznie głowę i łypiąc badawczo czarnymi oczami. Olbrzymie białe skrzydła i wygięta w kształcie litery "S" szyja błyszczały w świetle zachodzącego słońca. Patrzył na mnie... nagą... zupełnie jak człowiek... zupełnie jak mężczyzna...
    
    - Witaj! - szepnęłam cicho.
    
    Skłonił głowę, jakby odwzajemniał powitanie.
    
    Sięgnęłam dłonią po bochen, leżący na trawie. Ułamałam kawałek i rzuciłam w jego stronę. To był nasz rytuał od dwóch miesięcy, od kiedy pojawił się w moim zakątku. Codziennie idąc nad rzekę zabierałam ze sobą chleb, codziennie karmiłam tego pięknego, białego ptaka. I z każdym razem podpływał trochę bliżej... Dziś był naprawdę blisko...
    
    Pochylił głowę i chwycił jedzenie. Rzuciłam kolejny kawałek, potem następny, za każdym razem coraz bliżej brzegu. Łabędź podpływał coraz bliżej, przyglądając mi się uważnie. Wreszcie znalazł się najwyżej o dwa kroki. Stanął na łapach i wyszedł na brzeg.
    
    Zamarłam z wrażenia. Pierwszy raz widziałam potężnego ptaka w całej okazałości. Pierwszy raz widziałam... Nie, to było niemożliwe, ...
«1234...7»