W drodze do igrzysk (II)
Data: 15.07.2024,
Kategorie:
różne,
przyjaźń,
dwie kobiety,
sport,
Autor: CichyPisarz
- Zjebałam to!, zawaliłam, to przeze mnie - wydusiła z siebie jednym ciągiem Roksana, kiedy całą trójką siedziały w hotelowym barze i "świętowały" sukces. -
dziewczyny, przepraszam. - Nie przyszło jej łatwo wypowiedzenie tych słów, ale musiała to z siebie wyrzucić. I musiała przyznać, poczuła ulgę.
- To fakt, przynajmniej się przyznałaś - stwierdziła bezwzględnie i jakby z pretensją Ula, by po chwili dodać już spokojniej: - Całe życie czegoś się uczymy. Zdarzenia - wnioski, zdarzenia - wnioski. Kto potrafi wyciągać wnioski, nie popełnia błędów - wzruszyła obojętnie ramionami, ale ton głosu miała już jak zdenerwowana, ale kochająca matka.
- Raczej popełnia ich mniej - wtrąciła Daria - bo nie popełniać błędów się nie da. Stało się, nie ma co do tego wracać, tyle. To nie koniec świata. Nikt przecież nie umarł - podsumowała lekko, jakby mówiła o starcie w towarzyskiej imprezie.
- Ale zawiodłam was, trenerkę, siebie - dopiekała sobie Roxy. Okropnie się czuła, bo koleżanki w czasie wyścigu pracowały bezbłędnie, jak dostrojone maszyny, choć na treningach raczej było odwrotnie - to ona była jak zaprogramowana. Coś jednak dziś nie zagrało, stres ją sparaliżował.
- Zobaczysz, następnym razem tego nie zrobisz - zapewniała niczym mędrzec Daria.
- Zgadzam się, tak to działa - dodała pocieszająco Ula, nie przejmując się za bardzo stanem psychicznym najmłodszej wioślarki. Uważała, że mały pstryczek w nos jej dobrze zrobi, bo wcześniej była przesadnie pewna siebie. - ...
... Dostaniemy jeszcze większego kopa i nie będzie nawet drugiego, a pierwsze miejsce. Dziś nawet bez twoich błędów pierwsze było poza naszym zasięgiem. A trzecie, czy drugie, co za różnica. Także... się nie łam, dziewczyno. Jestem pewna, że pierwszy bieg w Pucharze będzie nasz - zapewniła optymistycznie.
- No to mamy przedstawienie - zaśmiała się Daria, spoglądając na ścianę pokoju, zza której dochodziły odgłosy uprawiania seksu. Powtarzalne stukoty i ciche trzeszczenie łóżka, i te mocno działające na wyobraźnię dyszenia kochanków, które stawały się wręcz nieznośne, a zarazem chciało się w nie wsłuchiwać.
- To raczej normalne, kiedy wyposzczony mąż przyjeżdża do żony. Znam to doskonale. Sama w tym miesiącu byłam tylko kilka dni w domu - podjęła temat Roxy, u której dziś nocowała Daria, by małżonkowie mogli mieć intymność i spędzić kilka chwil sami.
- I, jak ci tam o - ponownie spojrzała na ścianę Daria - nadrobiłaś zaległości z wyposzczonym narzeczonym? - zapytała zaczepnie.
- Nie jestem potworem. Zlitowałam się - odpowiedziała wesoło, co znaczyło, że tak. - Nie wiedziałam, kto tu zawodowo uprawia sport - zaśmiała się, dając do zrozumienia, że narzeczony nie próżnował.
Rozmowa zeszła na sprawy rozpoczynającego się mikrocyklu treningowego, który trenerka zaplanowała na najbliższe dni. Ostatnio położyły spory nacisk na siłę, od jutra zaczynają pracować nad wytrzymałością - najbardziej wymagający obszar pod kątem fizycznego wysiłku. A cała rozmowa odbywała się przy ...